Z Vivid Cosplay poznaliśmy się w 2017 roku po warszawskim Hanami. W tamtych czasach dopiero wchodziłem w świat polskiego cosplayu i konwentów, więc mam duży sentyment związany z moimi pierwszymi polskimi eventami. Szczególnie wiele moich wspomnień wiąże się z Animatsuri 2017, na którym miałem okazję porozmawiać z Vivid i nawet zrobić jakieś wspólne zdjęcie. Madoka i Homura (Vivid razem z Evelyne) były bohaterkami jednego z pierwszych cosplayowych postów na stronie Mitsuruki. Rok temu zaś publikowaliśmy wywiad na temat Wioski Naruto. Miałem przyjemność być po niej dwukrotnie oprowadzony przez Bohaterkę naszego dzisiejszego wywiadu. Nie ma na co czekać, zaczynajmy.
Fot. Karolina Tul – Fotografia
Od kiedy anime stało się częścią Twojego życia?
Tak na stałe, to jakoś od gimnazjum. Chociaż wiadomo, że pierwsze tytuły oglądało się już za dzieciaka: „Pokemony” i „Digimony”, to była moja szczera dziecięca miłość już w wieku jakichś siedmiu lat. Ale dopiero w gimnazjum dowiedziałam się, co oznacza termin „anime” i zaczęłam rozróżniać japońskie animacje od innych.
Jak twoje drogi skrzyżowały się z cosplayem?
W moim rodzinnym mieście odbywały się spotkania fanów M&A i tam dowiedziałam się, że powstaje grupka cosplayowa z serii, którą właśnie obejrzałam. Nigdy wcześniej nie rozważałam na poważnie cosplayowania, choć wiedziałam już, o co w tym chodzi. Rozmawiałam o cosplayu jeszcze na gadu gadu, robiłam jakieś proste instanty we własnym domu. Zawsze lubiłam wcielać się w różne postaci, chociażby w RP. Wizja pełnej grupki cosplayowej bardzo mi się spodobała i koniecznie chciałam być jej częścią.
Twoja pierwsza postać. Kto to był? Jak bardzo zaawansowany był to projekt? Czy byłaś zadowolona z wyników?
Mukuro Rokudo – mój ulubiony bohater z „Katekyo Hitman Reborn!”. Pamiętam, że wtedy byłam z siebie bardzo dumna, z tego, jak całość się prezentuje. Choć oczywiście po części korzystałam z gotowych elementów (kupiłam np. spodnie), potrzebowałam pomocy w szyciu (bo dotychczas szyłam tylko ubranka dla lalek), nawet przy nakładaniu makijażu. Dopiero gdy zaczęłam cosplayować zakupiłam swój pierwszy eyeliner. Całkiem samodzielnie zrobiłam natomiast broń – wysoki trójząb. To było coś, czego nie musiałam się uczyć. Od dziecka miałam talent do różnych prac artystycznych, więc formowanie kolców, wycinanie zdobień z pianki i malowanie wzorków było dla mnie przyjemne. Po jakimś czasie wymieniłam tylko szarą farbę na metaliczną. Udało mi się bez niczyjej pomocy zrobić solidny prop, który przeżył kilkukrotne uderzenie o sufit czy to u znajomej, czy w pociągu, czy na konwencie.
Fot. WORLD by HOKA
Nauka szycia nie jest prosta z poziomu początkującego. A jaka była Twoja droga od zera do profesjonalistki?
Przede wszystkim nie nazwałabym się profesjonalistką. W żadnym wypadku. Daleko mi do krawcowej. Po prostu staram się tworzyć kostiumy estetyczne i z roku na rok coraz lepsze. Na samym początku przy szyciu sporo mi pomagała przyjaciółka, długo bałam się, że rozrysowany wykrój okaże się niepoprawny, że coś zepsuję i że zmarnuję tkaninę. Wolałam kleić piankę i malować. Nie zawsze jednak miałam kogoś, kto pomógłby mi ocenić, czy dobrze coś robię, a potem… i tak jakoś ten cosplay wychodził. Czasem bardziej workowato, czasem mniej… Najważniejsze, żeby się nie bać, przełamać i próbować. Wypróbowywać nowe rzeczy. Kilka nieudanych wykrojów na kaptur, aż w końcu któryś wyjdzie… warto po prostu kupować na początku więcej materiału. Teraz już nie mam problemu z tym, żeby zrobić w stroju ładną zakładkę, ale z roku na rok uczę się nowych rzeczy. Bardzo często uczę się ich od kogoś – fandom jest pełen sympatycznych osób, które podpowiedzą, jak coś poprawić. Warto też chodzić na cosplayowe panele, no i oczywiście czytać i oglądać tutoriale. Nadal popełniam błędy, ale skoro je dostrzegam, to mogę je potem poprawiać.
Kiedy zadecydowałaś o założeniu Fanpage‘a? Czyli nadałaś sobie pseudonim artystyczny. Jaka była jego geneza?
Vivid początkowo było projektem grupowym i założyłyśmy go jakoś rok od mojej pierwszej sesji cosplayowej. Po jakichś sześciu konwentach i dwóch projektach grupowych miałyśmy już coś, co uważałyśmy za warte pokazania. Samo słowo nie miało dla nas większego przesłania. Siadłyśmy razem i rzucałyśmy pomysłami, ta nazwa po prostu ładnie brzmiała i miała ciekawe znaczenie. „Vivid” mówi się o kolorach – że są „żywe”. Trochę przez pryzmat tego słowa postrzegam cały cosplay: jako coś żywego, wyrazistego, ubarwiającego nudne szare życie.
Jak się czujesz na scenie podczas występu na konkursach? Jaki występ najbardziej zapadł Ci w pamięci?
Strasznie się stresuję, zawsze. Jak przed każdym wystąpieniem publicznym. Występy sceniczne nie są dla mnie najważniejszym elementem w cosplayowaniu, ale wychodzę na scenę, jeśli mam chętną do tego grupę/osobę w duecie. Najbardziej w pamięci zapadł mi występ z grupą z Pierwszego Pokolenia Vongolii, także z „Katekyo Hitman Reborn!”. Napisałam wtedy większość scenariusza. Udało nam się na konwencie przećwiczyć scenkę i dogadać szczegóły, co wcześniej nie było możliwe, grupka była ośmioosobowa i prawie każda z nas mieszkała w innym mieście. No i wygrałyśmy. Ale nie dlatego najlepiej zapamiętałam ten występ. Na widowni siedziały moje przyjaciółki i gdy nas zapowiedziano, bardzo głośno biły brawo. Wiadomo, że grzecznościowo zawsze brawo biła cała sala, ale… wierzę, że owacje przyjaciółek dały mi tego „kopa”, dzięki któremu nie czułam aż takiego stresu i byłam niesamowicie zmotywowana. Na scenie wszystko nam się udało. Nigdy wcześniej i nigdy później nie schodziłam ze sceny tak zadowolona z występu.
Fot. Negai Kirameki Fotografia
A na którym z odbytych występów wolałabyś zapaść się pod ziemię?
W sumie nie było takiego występu, który szczególnie źle bym wspominała, nigdy nie spadłam ze sceny, nie potknęłam się w trakcie. Nie byłam zadowolona z jednego grupowego występu tanecznego. Co prawda kilka osób mówiło mi, że na żywo oglądało się to super, wiem jednak, że mała ilość prób nam się nie przysłużyła. Ciężko się zsynchronizować, kiedy poszczególne osoby mogły spotkać się dopiero na konwencie. Układy taneczne powinny być jednak ćwiczone wspólnie wcześniej, na jakiejś sali. Choć i tak wspominam to jako ciekawą przygodę.
Wiem, że „Naruto” – to twoja wielka pasja. Co lubisz w tej serii najbardziej? Jakie postacie są tymi najbardziej ulubionymi?
Cóż, moje przywiązanie do serii „Naruto” zadziwia nawet mnie. To chyba nawet nie jest moja ulubiona seria – choć z pewnością jedna z tych, które baaardzo przypadły mi do gustu. Przez to, że jest tak długa i pojemna, każdy może znaleźć w niej sobie coś do lubienia. Ja cenię ją za bohaterów, za to, jak część z nich jest kreowana. Z wierzchu wszystko wydaje się takie błahe, jednak jeśli sięgnąć do przeszłości niektórych postaci, jest tam dużo bólu, z którym bohaterowie muszą sobie potem radzić, który wpływa na nich w różny sposób. Lubię też na pewno to, że ta seria ma tak bogaty fandom. Po obejrzeniu danego tytułu miło jest poczytać fanfiki, pooglądać fanarty i tworzyć własne headcanony. Ulubionych postaci mam sporo: Madara, Sasuke, Tobirama, Itachi, Deidara, Naruto, gdy już trochę spoważniał… Z dziewczyn najbardziej lubię Konan, Sakurę i Kurotsuchi.
Które postacie z „Naruto” już zrealizowałaś, które są dopiero w planach, a których nigdy nie zrealizujesz? I dlaczego?
Do tej pory stworzyłam cosplaye Sakury, Sasuke, Naruto, Madary, Izuny, Izumi, Konan, Karin, Sasoriego, Hagoromo, Sarady (Boruto też liczymy?) i Midnight Blade (z gierki „Naruto Online”). Prawie wszystkie te postaci robiłam po kilka razy, w różnych strojach. Nadal mam w planach nowe wersje Sakury, Sasuke i Naruto, a z całkiem nowych postaci – jednego takiego gałgana z klanu Senju (jesienią wreszcie się za niego wezmę). Od dawna chcę także wykorzystać perukę na Deidarę, którą posiadam od ponad roku. Niemniej, długo już cosplayuję bohaterów z Naruto i myślę, że teraz wreszcie trochę zwolnię i zrobię miejsce dla innych tytułów. Nie chciałabym wymieniać, czyjego kostiumu nigdy nie zrealizuję, bo jeśli ktoś, kogo lubię, bardzo ładnie poprosi… Kto wie, na co dam się namówić. No, możemy wykreślić Onokiego, to taki staruszek z Wioski Kamienia, niezbyt za nim przepadam i niezbyt na niego pasuję, więc go to chyba dyskwalifikuje na stałe z moich cosplanów.
Fot. WORLD by HOKA
Czy jest jakaś duża grupa cosplayowa narutowa? Czy robicie jakieś wspólne wyjazdy/sesje?
Jest dużo grup które powstają na czas jednego konwentu czy jednej sesji zdjęciowej. Z takich stałych grup, w których ja jestem, no to nie w sposób nie wspomnieć Konoha Project. Z tym, że skupiamy się raczej na wspólnym budowaniu Wioski. Co jakiś czas powstaje pomysł fajnej grupowej sesji zdjęciowej, jednak nie wszystkie plany dochodzą do skutku. Niemniej, dzięki tej ekipie poznałam kilka osób, z którymi miałam okazję czy będę mieć okazję pofocić się w duetach.
Pamiętam wywiad z Wioską Naruto. A jaki jest Twój udział w powstaniu Wioski? Czy prowadziłaś tam jakieś eventy?
Zarówno rok temu, jak i w tym roku, jeździłam do Poznania, by pomagać tam na miejscu w budowaniu dużych elementów. Crafciłam też przez kilka weekendów we Wrocławiu, gdzie tworzyliśmy całą ekipą m.in. beczkę Sasuke i ściany budynków. Wykonałam kilka drobnych ozdób i zawsze staram się przeprowadzić jakąś ciekawą atrakcję. Podczas Pyrkonu 2018 pomagałam przy grze „Wielka Wojna Shinobi”, na Animeconie uczestniczyłam w prowadzeniu gry „Klątwa Orochimaru”, a teraz w kwietniu wspierałam Fukari w grze „Egghunt z Itachim” oraz Brydę w „Egzaminie ANBU”, który odbywał się na Arenie. No i oczywiście jak większość załogi, jestem po prostu w Wiosce w cosplayu, prowadząc pomniejsze atrakcje i oprowadzając zwiedzających.
Fot. Karolina Tul Fotografia
Masz sentyment do DRRR, choć ostatnio mało widzimy cospów na FP. Co Ci się spodobało w tej serii?
Izaya. Poważnie, to był pierwszy element, który pokochałam. Gdy tylko pojawił się na ekranie, już wiedziałam, że chcę oglądać dalej choćby dla niego samego. Jest postacią bardzo w moim guście i ma cudowny głos (ukłony w stronę Hiroshiego Kamiyi). Doceniłam też od razu niestandardową formułę, bawienie się czasem, przypadkowe a niezwykle istotne splatanie się losów różnych postaci. Żeby docenić fabułę, polecam przede wszystkim sięgnąć do light novel, jest wydawana po polsku przez Kotori. Drrr!! nadal cosplayuję, może mniej intensywnie, ale nowe zdjęcia będą się wciąż u mnie pojawiać.
Dlaczego najbardziej lubisz Izayę Oriharę?
Jest bardzo inteligentny, ale też skomplikowany. Nie jest idealny, co czyni go ciekawszym, ale i bardziej ludzkim. W Drrr!! praktycznie wszystkie postaci są szare, nie można jasno określić, czy są dobre czy złe. Uwielbiam patrzeć, jak Izaya coś knuje, a potem obserwować efekt motyla, jaki wywołują jego drobne czynności czy sugestie.
Na Twoim FP widać sporo wspólnych projektów. Z kim z cosplayerów najczęściej współpracujesz?
Obecnie najczęściej chyba z Cosplay no Jutsu, chociaż ostatnie wspólne zdjęcia miałam z ze znajomymi z okolic Gdańska, a kolejne większe projekty planuję z Tul bądź z dziewczynami z Baaka Cosplay oraz AoMoon. Lubię współpracować z różnymi osobami. Nawet jeśli jakiś mój strój powstaje jako solowy, to bardzo chętnie focę go potem w grupce.
Jak wypadła współpraca z Evelyne? Gdzie poznałyście się?
Poznałyśmy się na spotkaniach mangowców w naszym rodzinnym mieście. Byłyśmy w tej samej grupce cosplayowej, szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Evelyne dużo mi pomagała przy strojach, a ja starałam się dla niej wykonywać różne propy. Sporo się dzięki niej nauczyłam, ćwiczyłam na niej fotografię cosplayową. Ze względu na nią cosplayowałam też sporo Vocaloidów, robiłyśmy naprawdę wiele duetów.
A z Cosplay no Jutsu?
Z Akkim poznaliśmy się dość przypadkowo przez Internet, w sumie dzięki serii Durarara. Też sobie pomagaliśmy. Doradzałam mu, jakie wybierać tkaniny czy jak robić wykroje, on natomiast szkolił mnie z zakresu stylizacji peruk oraz operował naszą szlifierką kątową, bo to ciężki sprzęt. Mamy ze dwa czy trzy wspólne cosplany, ale bez żadnej presji czasowej, weźmiemy się za nie, jak będzie na to ochota, czas i fundusze.
Fot. Krystian Walkowiak
Prowadzisz panele na konwentach, nawet byłem na jednym takim. Jak zdecydowałaś na prowadzenie paneli? Który był pierwszy i kiedy?
Pierwszy raz panele prowadziłam na moim drugim konwencie (zimowy w Krk), chyba za namową dawnej przyjaciółki, nie jestem pewna. Zaczęłam od wiedzówki z KHR, jeśli mnie pamięć nie myli. Pierwszy panel dyskusyjny robiłam za to na moim pierwszym Pyrkonie… To fajne zajęcie, chociaż zawsze na początku się nieco stresuję. Chciałabym rozwijać się także w tym aspekcie, robić więcej paneli, opowiadać o rzeczach, które są według mnie ciekawe.
Fot. Nekonosan
Lubisz robić zdjęcia cosplayerom. Czy często prowadzisz sesje fotograficzne?
Miałam dość długą przerwę od robienia regularnych sesji fotograficznych, fociłam jakiś czas tylko czasami na konwentach. Nadal jednak ćwiczyłam obróbkę, bo edytuję znaczną część zdjęć, na których ja sama pozuję. Ostatnio udało mi się w końcu zmotywować do ogłoszenia się jako fotograf, poznałam już dzięki temu nowe sympatyczne osoby i znowu rozszerzam swoje portfolio. Bardzo chciałabym uzbierać kiedyś na wymarzony, porządny aparat fotograficzny.
Czy podczas sesji, robiąc zdjęcia cosplayerom, zwiększasz swoje skillsy jako modelka i cosplayer?
Fotografowanie na pewno zwiększa świadomość tego, jak się wygląda potem w obiektywie. Obecnie jednak raczej działa to u mnie w drugą stronę. To znaczy, posiadam już pewną wiedzę związaną z pozowaniem i staram się ją wykorzystywać przy ustawianiu ludzi czy wybieraniu kąta, pod jakim robię zdjęcie.
A sama jak się czujesz w obiektywie aparatu?
Znacznie lepiej niż na samym początku cosplayowej przygody. Nadal się uczę oczywiście, człowiek stale się rozwija. Ale nie sprawia mi już większej trudności zaproponowanie jakiejś pozy, samodzielne ustawienie się. Gdy zaczęłam cosplayować damskie postaci, nauczyłam się także bardziej damskiego pozowania. Teraz przede wszystkim staram się pracować nad mimiką. Lubię pozować, lubię sesje cosplayowe, ale nie bez znaczenia jest też to, kto jest po drugiej stronie obiektywu.
Czy zobaczymy Ciebie kiedyś na scenie konwentowej lub w jury?
Występu scenicznego póki co nie planuję, choć jestem pewna, że prędzej czy później udam się na jakiś konkurs. Jako członka jury można było mnie spotkać w tym roku na Watconie i wspominam to bardzo dobrze. Pracowałam w świetnym składzie, a występy były ciekawe.
Ostatnio widzimy co raz więcej zdjęć ze świata Harrego Pottera. Co zainteresowało Cię w tym fandomie? Od jak dawna podróżujesz do Hogwartsu razem z bohaterami?
Potter to ogromna miłość, która towarzyszy mi od dzieciństwa. To będzie jakieś… 18 lat? Pamiętam nadal, jak wymyślałyśmy z siostrą własne zaklęcia, prowadziłyśmy zajęcia z transmutacji dla rodziców… Kilka lat potem pisałyśmy dużo RP, tworzyłyśmy wraz ze znajomymi własną szkołę magii na forum internetowym. Chyba nie ma żadnej innej serii, z którą bym była tak mocno emocjonalnie związana. Trochę się bałam cosplayować postaci z Harry’ego, to była dla mnie pewna świętość i nie byłam pewna, czy sama sobie będę się podobała. Zaczęłam w końcu pisać RP bazujące na połączeniu Naruto i HP i to właśnie na podstawie tak stworzonego opowiadania powstały moje pierwsze potterowe stroje. Czułam się trochę, jakbym cosplayowała swoją własną postać, co dodało mi pewnej swobody. Teraz, skoro już zaczęłam, zeszła ze mnie ta dziwna presja i mam ochotę zrobić stroje połowy postaci z serii!
Fot. Karolina Tul – Fotografia
Jaki wpływ ma cosplay na Twoje życie codzienne, pracę, studia? Czy przydały się w życiu umiejętności cosplayowe?
Cosplay to moje główne hobby, więc znaczna część życia codziennego jest jakoś podporządkowana właśnie niemu. Potrzebuję miejsca w pokoju na stroje i różne sprzęty, ze znajomymi umawiam się na wspólne zdjęcia, większość przyjaciół poznałam na konwentach. Myślę, że z każdą ogromną pasją byłoby podobnie. Nie wpływa to jakoś szczególnie na pozostałe aspekty życia, no może pod względem mniejszej ilości funduszy i czasu. Zdarza mi się w ramach zajęć na uczelni opowiedzieć coś w związku z cosplayem albo samymi konwentami, to ciekawe tematy. Jeśli chodzi o umiejętności cosplayowe, to dość szerokie pojęcie, ale z pewnością łatwiej mi się naprawia najróżniejsze rzeczy. Dzięki cosplayowi poznałam wiele narzędzi, różne typy klejów, rzeczy takie jak szpachle itd.
Jakie pasje, hobby masz oprócz cosplayu?
Rysowanie i malowanie było moją największą pasją dzieciństwa, teraz nie robię już tego tak na poważnie, ale wciąż to lubię. Pisanie opowiadań, czytanie książek fantasy. Fotografowanie. Jazda konna i odwiedzanie festiwali azjatyckich.
Fot. Photogabe
I na sam koniec krótkie pytanka:
– Twój ulubiony cosp?
Obecnie to chyba Naruto w stroju Gryfona, szata Hogwartu jest ładna i ma fajne pojemne kieszenie, cały strój jest wygodny i mam do niego świetne propy, powstałe z pomocą Akkiego.
– cosplayowe marzenia?
Mieć własną pracownię, oddzielne pomieszczenie służące tylko do tworzenia kostiumów i scenografii.
– cosp, którego nigdy nie zrobisz?
Nie wiem, czy jest taki. Po prostu nie robię postaci, których nie znoszę, albo takich, w których czułabym się niekomfortowo.
– konwentowe marzenia?
Mam pomysł na własny konwent, ale to mało realne marzenie…
– panel, który chciałabyś zrealizować?
O mugen tsukuyomi jako utopii. Zgłosiłam go nawet na Magnificon!
– cosplayer, z którym chciałabyś zrobić wspólny projekt, ale nigdy nie robiłaś?
Jest mnóstwo pięknych cosplayerów, z którymi miło byłoby pójść na zdjęcia. Najchętniej jednak cosplayuję z ludźmi, których dobrze poznałam i polubiłam. Ostatnio udało mi się zrealizować kilka takich projektów, więc chwilowo nie wiem, kogo mogłabym imiennie wymienić.
– książka, która zmieniła Twoje życie?
Zero zaskoczenia: Harry Potter! Jest mnóstwo innych, które mocno na mnie wpłynęły, ale żeby w jakiś wyraźny sposób zmienić moje życie… to ta jedna seria jest najistotniejsza.
– świat (fandom), do którego chciałabyś trafić na 1 dzień?
W sumie to też do uniwersum HP, pod warunkiem, że chwilowo nie toczyliby żadnej wojny i że wpuściliby mnie do Hogwartu.
Fot. Photogabe
Dziękujemy za bardzo ciekawą rozmowę, życzymy powodzenia, nowych pomysłów na cosplaye i prelekcje.
Adres do fan-page: https://www.facebook.com/vivid.cosplay/
Wywiad prowadził Nekonosan
Zdjęcia nadane Vivid Cosplay