Wielkie powroty
Przez ostatnie półtora roku polski fandom przeżywał kryzys i przeniósł się ze świata realnego do internetu. Kampania podbojowa wirusa Covid-19 i związane z nią coraz bardziej rygorystyczne obostrzenia, skutecznie ograniczyły plany wielu ekip i stowarzyszeń od lat zapewniających zabawę dla setek, a nawet tysięcy konwentowiczów. W tym czasie większe lokalne imprezy przygotowali jedynie ConTrust (Hikari: Another Story) oraz Ewa Jarzyna (Wielki Bal Cosplayowy). Oczywiście mniejsze kameralne pikniki czy spotkania na sesje zdjęciowe również się zdarzały, ale to nie ta sama skala co “typowy” konwent.
Rok 2021 przyniósł nie tylko ulgę w postaci szczepionek, ale także odwilż restrykcji, co pozwoliło bez większych problemów, zaplanować kolejne wydarzenia. Tym sposobem 24 lipca o 8:00 brama znanej nam szkoły Łejery została ponownie otwarta i zapraszała spragnionych wrażeń uczestników. Ale w tym roku akredytacja wyglądała zgoła inaczej, bo dostępna była już od 15:00 w piątek (23.07). Niestety zanim na dobre wszystko było rozłożone i działało, to w ślimaczym tempie przebiegało dopuszczanie uczestników. Niestety długi czas oczekiwania zmusił Maiami do porzucenia pomysłu wcześniejszej akredytacji z nadzieją, że w sobotę będzie lepiej. Jednak dzięki uczestniczeniu w tym para-kolejkonie poznaliśmy się z Jackiem, który wkrótce dołączy do ekipy fotograficznej Amonagawy.
Kto by pomyślał, że życzenie z poprzedniego dnia się spełni, ale TAK. Kiedy przyszliśmy w sobotę to zobaczyliśmy prężnie działający zespół do akredytacji i o dziwo czas oczekiwania był bardzo krótki, mimo kilkustopniowego procesu akredytacji. Konieczne było wypełnienie ankiety, potwierdzenie szczepienia certyfikatem, odznaczenie na liście, pomiar temperatury, “zaobrączkowanie” opaską i założenie identyfikatora. Warto nadmienić, że wydzielono dwa typy opasek. Pełnokolorowe oznaczenia przygotowano dla osób z pełnym zakresem szczepienia (komplet dawek). Natomiast w kolorowe paski dla tych, którzy są dopiero po jednej dawce, czy też niezaszczepieni. Oczywiście wejście dla osób z wykupionym pakietem VIP, wystawców, osób funkcyjnych, prelegentów oraz mediów było osobno.
No i tak trafiliśmy na konwent! Widok tylu cosplayerów i uśmiechniętych osób czy nawet całych rodzin z dziećmi był bardzo pokrzepiający zaraz po przekroczeniu progu budynku. No właśnie, bo konwent to nie tylko sam budynek!
Łejerskie ogrody i tereny zielone
W stosunku do lat ubiegłych wykorzystano w większym stopniu tereny zielone na tyle szkoły, patio w środku oraz plac frontowy. Patio było jedynym miejscem w obrębie budynku bez nakazu noszenia maseczek. Ulokowano w nim punkt gastronomiczny, gdzie sprzedawano onigiri czy konwentową ściankę do zdjęć (potem przekształconą w punkt oglądania konkursu cosplay z wielkim telewizorem). Ustawiono tam również namiot informacji konwentowej, gdzie można było kupić fanty za konwentową walutę, a także spróbować swoich sił w grze konwentowej. Maiami jednak skierował wzrok na stolik konwentowej wróżki! Można było u niej wylosować wróżbę. Nasz dziennikarz miał niestety przewidzianego pecha, ale liczymy, że się nie spełni. Natomiast osoby, które chciały wyprosić szczęście przy okazji dla kogoś innego, to miały możliwość napisania i zawieszenia własnej tanabaty. Sznur kolorowych karteczek to znak, ze wróżka była rozchwytywana. Kto chciał, to mógł również zrobić sobie zdjęcie pod słynną bramą Tori, która towarzyszy konwentowi od początku istnienia i zachwycała swoim wykonaniem w samym centrum budynku.
Wspomniany teren na tyłach szkoły był głównie miejscem odpoczynku i integracji zdala od gwaru uczestników i muzyki z sali DDR, konsolowej czy karaoke. Osoby uczulone na słońce mogły tam znaleźć ukojenie w cieniach drzew, a dzieci mogły się wyszaleć na placu zabaw.
Plac frontowy to bardzo ciekawe miejsce na tym konwencie. Pośrodku ulokowano stanowisko akredytacyjne, a na obrzeżach namioty wystawców, artystów i gastronomii. W sumie gdyby dodać więcej dekoracji i przewiesić lampiony to człowiek czułby się pod wieczór jak na prawdziwym japońskim festiwalu. Od strony tego placu było również główne wejście na konwent, dlatego od niego zaczniemy.
Na wejściu zawsze są obecni konwentowi Ninja, których można rozpoznać po charakterystycznych żółtych koszulkach (organizatorzy mają fioletowe). Mają za zadanie sprawdzać obecną ilość osób w budynku co związane jest z zachowaniem zaleceń pandemicznych. Sprawdzają też opaski, identyfikatory i… maseczki! Tak, jeśli nie masz maseczki po przekroczeniu progu, to spotka cię sroga, aczkolwiek uprzejma reprymenda od Ninjy lub organizatorów jeśli Cię złapią w zasięgu wzroku. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Zakamarki pod dachem
Po wejściu do budynku trafiamy na salę wystawców, bo i w samym budynku też ulokowano kilka stoisk z merchem, rękodziełem, pluszakami czy Bubble Tea. Stąd możemy iść w prawo do Sceny Wspólnej, prosto na wspomniane patio oraz w lewo w stronę sal prelekcyjnych i innych atrakcji.
A miejsc do zwiedzenia było co nie miara, bo dla konwentowiczów przygotowano:
– Salki wyłącznie prelekcyjne (Asakusę, Akihabarę), Ginzę (konkursowo-prelekcyjna) i Ikeburuko pełniącą funkcję prelekcyjno-warsztatową,
– Dojo Cyfrowe wypełnione konsolami wszelkiej maści, gdzie można było spróbować swoich sił m.in. w Mortal Kombat XL czy Timbermana,
– Dojo Muzyczne i Rytmiczne, wypełnione grami rytmicznymi jak OSU i Dance Dance Revolution,
– Dojo Esportowe, w którym można było grać w ulubione tytuły pokroju Ligi Legend,
– Dojo Planszowe, gdzie poza wypożyczaniem znanych gier planszowych i karcianych, można było się nauczyć również kilku tradycyjnych azjatyckich tytułów,
– Strefa Lotos, w której można było zapoznać się z inicjatywą Project League. W ramach tej akcji zorganizowano m.in. wystawę propów z Ligi Legend oraz konkursy z nagrodami,
-Maid Cafe oferujące pyszne dania gotowane na miejscu,
– Szatnię/ Przechowalnię na rzeczy uczestników,
– Fotostudio, gdzie uczestnicy mogli zapozować na ściance z dodatkowym oświetleniem,
– Salkę wypoczynkową dla VIP-ów.
Solidna dawka wiedzy dla konwentowicza
Ponieważ czasu jest mało, jak na każdym konwencie na jaki się wybieramy, a dużo miejsc do odwiedzenia. Dlatego już na wstępie podzieliliśmy obowiązki. W tym roku Nekonosan zajął się głównie zdjęciami cosplayerów i w większym stopniu korzystaniem z atrakcji oferowanych w programie Sceny Wspólnej. Natomiast Maiami skupił się na strefach wystawców, prelekcjach i Dojach. Oczywiście nie oznacza to, że czasem nasze role się nie łączyły, ale staraliśmy sie trzymać tych rewirów.
Skoro już przy przelekcjach jesteśmy to zatrzymajmy się na chwilę. Przede wszystkim warto nadmienić, że helperzy konwentowi (ninje) byli bardzo aktywni wokół sal prelekcyjnych razem z przydzielonymi organizatorami. Rozdawano prelegentom wodę, dbano o wywietrzenie sal i porządek na korytarzach, żeby nie blokować przejść oczekując na kolejną atrakcję. W ramach ich pracy również liczono osoby w sali czy sprawdzano opaski. Część miejsc w salach była wydzielona wyłącznie dla osób w pełni zaszczepionych. Najczęściej był to ostatni rząd. Niestety mimo wietrzenia, to wciąż dało się czuć lekki zaduch i przydałby się przynejmniej jeden wentylator. Przeszkadzały też raz po raz otwieranie drzwi czy to, żeby policzyć osoby w salce, czy też żeby pokazać, że zostało 10 minut do końca prelekcji. Warto takie rzeczy standaryzować godzinowo, bo niepotrzebnie wprowadzają zamieszanie.
Tematyką prelekcje pokryły zainteresowania osób zarówno dopiero zapoznawających się z anime, jak i wytrwałych wyjadaczy określonych obszarów kultury azjatyckiej. Jednak patrząc na układ programu to naprawdę dobre jego punkty zostały umieszczone w tym samym czasie co kluczowe atrakcje na Scenie Wspólnej. Ale co takiego usłyszeliśmy?
W ramach prelekcyjnej rozgrzewki duet Pyro i Tomasza wprowadził nas do samego anime. Futon opowiedział o kulisach powstawania anime. Jeśli zastanawialiście się po co wykonuje się moodboardy i dlaczego produkcja animacji trwa strasznie długo, nie mówiąc o filmach w tej samej technice, to jest to panel obowiązkowy. Przykłady poszczególnych etapów prac Futon poparł grafikami w prezentacji. Szkoda, że musieliśmy w połowie opuścić panel, żeby zdażyć na opowieść Damiana o popkulturze w Korei Północnej. Ciekawostki opowiadał przeplatając to żartobliwymi komentarzami, które wywoływały uśmiechy i chichoty zebranych. Dla spragnionych filozoficznej dyskusji Michał, będący jednocześnie jak to sam określił – “świeckim buddystą”, przygotował panel o podstawach tejże wiary. Dowiedzieliśmy się m.in. o prawie Karmy w którym człowiek jest neutralny i wpływ na Karmę mają jego poszczególne dzałania, czy też o tym dlaczego nirvana i oświecenie to dwie różne rzeczy. Polecamy odwiedzić panel Michała, jeśli pojawi się na kolejnych konwentach. Natomiast DariaCosplay w kameralnym gronie opowiedziała nam conieco o kształtowaniu własnej tożsamości poprzez cosplay i o prowadzonych badaniach w tym zakresie. Z kolei Owoc przedstawił popularne anime o wojsku i Maiami złapał z uczestnikami dyskusji wspólny temat do rozmów. Dla fanów Girls und Pancer, Haifuri, Black Lagoon, Strike Witches czy też GATE, to spotkanie obowiązkowe, bo możecie na nim odkryć tytuły, których jeszcze nie znacie, a powinniście. Krakowski Klub Chombo z przyjaciółmi nauczył nas grać w shogi i Mahjonga. Nekonosan nawet raz wygrał z dodatkowym punktem za bycie w Riichi. Sheor opowiedział conieco o Houseki no Kuni, a Mitsu przedstawiła świat fantazji w japońskich host-clubach.
Osobiste wyzwania i Cosplay
Nie mogło nas zabraknąć również na kilku konkursach! W tym roku spróbowaliśmy swoich sił, a raczej “złapał” Maiamiego prowadzący z konsolowego dojo. Chociaż nie całkowicie, bo parę rund wygrał, to najpierw został sromotnie skopany na konkursie Mortal Kombat XL. Potem męczył się machając siekierą w Timbermanie i nawet przeszedł do półfinałów!
Ahh… Bycie w zaszczytnym gronie mediów to najwyraźniej praca zwiększonego ryzyka, ale czego się nie robi dla czytelników?
Przechodząc powoli do atrakcji na Scenie zachęcamy do przeczytania pozostałych artykułów z poprzednich edycji Hikari i innych konwentów, gdzie możecie dowiedzieć się więcej o tym czym zajmuje się ekipa Kobito Rakugo i Chór Kameralny Hibike. Obie te grupy były obecne również na tej edycji konwentu, ale skupimy się na pozostałych atrakcjach.
O 14:20 w sobotę na scenie przywitała nas grupa idolek Akiharu. Grupa ta skupia się na serii Love Live już od 2018 roku i nie zamierzają stawać choćby na chwilę. Na Hikari przygotowały specjalny występ w duecie Saint Snow z Love Live Sunshine (występowały Urushura jako Sarah Kazuno i Enchanted Aura jako Leah Kazuno). Atmosfera typowo azjatycka z salą wypełnioną fluorescencyjnymi patyczkami mieniącymi się w najróżniejszych kolorach. No i rzecz jasna publiczność dopisała, co spotęgowało efekt świetlistej fali. Dało się poczuć atmosferę jak na koncercie w Akihabarze czy na stadionie Budokan. Poza trzema przygotowanymi piosenkami na nawoływania fanów również odbył się BIS! Na zakończenie jeszcze zdjęcie grupowe, ale… Maiamiego zatkało jak nagle prawie wślizgiem inne osoby z mediów ruszyły z kopyta z przygotowanej strefy. Skończyli pod przeciwległą ścianą, żeby złapać jak najlepsze ujęcie idolek razem z publicznością.
Największym konkursem na konwentach jest zazwyczaj konkurs cosplay. Osoby z mediów razem z VIPami weszli o 18:00, żeby zająć miejsca w wyznaczonych strefach. Powrócił nawet znany wśród zainteresowanych mem z Puszkiem z animacji Shrek 2, kiedy to media pytająco patrzą na orgów kiedy mogą wejść. Żartobliwie mówiąc BWPy (Bardzo Ważne Osobistości) mogły zasiąść w pierwszych czterech rzędach widowni, a media tradycyjnie na podłodze przygotowując najlepsze ujęcia do relacji. Godzina wejścia lekko się przesunęła z uwagi na opóźnienie w próbach przedkonkursowych. Jednak już niejeden występ utwierdził nas w przekonaniu, że warto poczekać.
Wydarzenie prowadził Bondziorno, którego mogą kojarzyć osoby zaglądające do Sali Ziemi na Pyrkonie, bo tam był odpowiedzialny za kilka atrakcji.
W skład Jury w tym roku weszli: Ako Cosplay, Por no Foto i Pielaszke. Wszyscy ze sporym bagażem doświadczenia czy to w tworzeniu własnego cosplayu, czy też efektywnego jego uwieczniania w obiektywach.
Łącznie przygotowanych było 15 występów solowych i grupowych, które przedstawiono na bardzo porównywalnym poziomie, dlatego jury nie miało prostego zadania w wyłonieniu zwycięzców danych kategorii. Było o co walczyć, bo na najlepszych czekały nagrody pieniężne ufundowane przez AnimeCraft oraz Sugoikit na zakupy w tychże sklepach, a także bilety na zwiedzanie hodowli alpak pod Poznaniem.
Po wysiłku uczestników włożonym w swoje scenki, przyszedł czas na ocenę jurorów i prezentację wyników:
a) W kategorii Grand Prix: Talon za adaptację postaci Goblin Slayera,
b) W kategorii Najlepszy strój: Shironi za postać Catry,
c) W kategorii Najlepsza scenka: Król i Sayu jako Jakurai i Ramuda z serii Hypmic.
Oczywiście nie mogliśmy odpuścić Waifu Warsów. Jeśli kogoś na nich nie było, to niestety obowiązuje tutaj zasada przytoczona przez samego prowadzącego Suchego “Oczy widzą, uszy słyszą, usta milczą.” Zakaz uwieczniania w formie audio i wideo jest skuteczną zachętą, żeby zajrzeć co się dzieje na scenie zajmowanej przez niecałą godzinę przez chłopaków z Waifu Wars Crew.
Zgłodniałeś?
Nie zapominajmy, że na konwencie trzeba dbać o zapas energii na cały dzień. Nic innego nie doładowuje baterii jak świeżo zrobiona pizza w pobliskiej restauracji, ale nie trzeba nigdzie iść tak daleko! (O ile jedna przecznica to za duży kawałek ;p)
Można wpaść do Maid Cafe, gdzie nie tylko zjecie pyszny i ciepły posiłek, ale zostaniecie obsłużeni przez urocze kelnerki w pokojówkowych strojach. No i szef kuchni nie poskąpi na składnikach, bo nawet zamówiony tost pękał w szwach od zawartości. Jednakże karta opiewała również o sushi, a także ramen! Wspominaliśmy też o stanowisku z onigiri (takie ryżowe trójkąty z nadzieniem) na patio, ale można było się również uraczyć świeżo wyrabianymi mochi (kulki z masy ryżowej z nadzieniem), dango czy też melonpanem. Natomiast na niedobór cukru zaradzi stoisko z watą cukrową. Napoje w postaci egzotycznych smaków fanty i coli były w ofercie wspomnianej kawiarenki, a w budynku było również stoisko Yoppo Bubble Tea.
Redaktor nie tylko konwentami żyje
Jak to na każdym konwencie, również i tutaj nie zabrakło naszych redakcyjnych inicjatyw. Nekonosan zebrał w galerii zdjęcia w ramach akcji Lalki na Hikari. Przy czym pomagała mu Luna w przebraniach Chii z serii Chobits oraz jako Alicja z opowieści Lewisa Carrolla. Efekty tej akcji możecie oglądać na stronie Nekotsuki Dolls. Serdecznie zachęcamy do śledzenia wydarzeń tych małych konwentowiczek.
Z kolei Maiami znów przeprowadzał długie rozmowy z artystami ulokowanymi pod namiotowym brezentem. Każdy z nich prezentował osobny styl, więc ważne było dobranie odpowiedniej postaci do charakteru danej osoby wyrażanego na płótnie czy kartce.
“Uwielbiam mniejsze konwenty, bo zazwyczaj na nich ceny za komisze są w miarę przystępne” ~Maiami
Dlatego zamówił u każdego z nich po jednym:
– Ten Dziwny Typ (The Hollow, DigitalArt) spod tableta @crunchesterart,
– Dark Trooper (The Mandalorian S2, ołówek+cienkopis) autorstwa Dogrom,
– Vandal Savage (Legends of Tomorrow, pisak+akwarela) autorstwa Lovino,
– Saphentite Neikes (Monster Girl Doctor, cienkopis+pisaki) autorstwa Kumkwatek,
– Koko Hekmatyar (Jormungand, cienkopis+pisaki) autorstwa Rei Rosewell.
Wszyscy zgodzili się również dopisać do ciągle rozrastającej się Wielkiej Księgi Artystów.
Czas refleksji i zadumy
Nadmieńmy jeszcze, że nie zabrakło klasycznie porannej rozgrzewki i Belgijki, a poza nielicznymi wyjątkami to cały konwent trwał prawie do ostatniej minuty. Stoiska zamykały się dopiero ok. 14:55 w niedzielne popołudnie.
Tym sposobem omówiliśmy cały konwent wzdłuż i wszerz i tak stojąc na środku placu z sentymentem, lekką łezką w oku i ostatnimi wdechami przyjmowaliśmy to powietrze przepełnione niegdyś radością i zabawą. Teraz kiedy gwar opadł, a każdy z nas odchodził w rytmie stukających o bruk kółek od toreb, nadszedł czas na refleksję o tym co było kolejnym krokiem naprzód, a co powodowało problemy. Taka nasza rola, ale cosplayerzy korzystali z dobrodziejstw okolicznego rozarium, aby jeszcze upamiętnić tych kilka ostatnich chwil na tle pięknych krzewów i odnowionych rabat.
Zatem czas posortować myśli i wyszczególnić to co najważniejsze. Zacznijmy od tego co zasługuje na pochwałę względem lat ubiegłych:
1) Ekipa ConTrustu poraz kolejny zaskakuje i jest swoistym pionierem w otwieraniu konwentów. W tym roku również udało się stworzyć bardzo miłą atmosferę i liczymy, że konwentowicze (zwłaszcza przyjezdni) zapamiętają Hikari na długo.
2) Sytuacja pandemiczna wymuszała pewien rygor sanitarny i zarówno organizatorzy, jak i helperzy, doglądali ich przestrzegania. Maseczki, desynfekcja rąk, pomiar temperatury i rezygnacja ze sleeproomów to środki wdrożone poza już opisanymi w artykule.
3) Maid Cafe jak co roku zachwyca wykorzystaniem dobrodziejstwa każdej szkoły jakim jest… KUCHNIA! Przepyszne potrawy w bardzo przystęponych cenach. Oczywiście stoiska z onigiri i mochi również pomagają zaspokoić potrzeby wygłodniałego konwnentowicza, ale co konkret to konkret.
4) Zwiększona ilość helperów na konwencie skutecznie przełożyła się na sprawne przeprowadzenie akredytacji. Zjawisko kolejkonu raczej nie występował, a jak już to w bardzo niewielkiej formie. Jest to spowodowane również ograniczeniem osób na konwencie względem lat ubiegłych. Pytanie czy nie powinno tak pozostać, a bycie otwartym dla wszystkich pozostawić naprawdę dużym imprezom jak Pyrkon czy Falcon?
5) Dobra organizacja na Scenie Wspólnej strefowego podejścia i brak wytwornicy dymu, która często przeszkadza w wykonywaniu zdjęć w warunkach scenicznych. Do tego oczywiście organizacja dodatkowego miejsca do oglądania konkursu cosplay na patio, bo nie wszyscy zainteresowani zmieścili się na scenie.
6) Gra konwentowa, która w tym roku wymagała od uczestników wiekszej spostrzegawczości, a także sprytu ze szczyptą iluzji. (Stworzenie zimy w środku lata, to ciężki orzech do zgryzienia.)
7) Jeśli zostało się prelegentem, to zadbano o zapas wody. W lecie to bardzo ważne.
8) Współpraca z aplikacją Konwencik, która jest bardzo pomocna i przejrzysta.
9) Obszerny program prelekcji i zajęć dodatkowych.
Natomiast mimo wielu pozytywnych odczuć, to było również kilka rzeczy wymagających dopracowania:
1) Obszerny program konwentowy, gdzie nie wszystkie prelekcje się odbyły według planu. Szkoda, że ani w aplikacji, ani na planie na drzwiach tego nie uwzględniono i uczestnicy zobaczyli jedynie zamknięte drzwi.
2) Uniknięto kolejkonu przy akredytacji, ale przy konkursie cosplay już niestety nie.
3) Znów mimo dużego wkładu chłopaków z Waifu Wars Crew, to brakowało dodatkowego czasu na przećwiczenie wszystkiego z operatorami.
4) Transmisja konkursu cosplay powinna być przygotowana lepiej, a raczej zaplecze graficzne tejże transmisji. Nakładające się napisy, które nawet jeśli są już wyświetlane dobrze, to wprowadzają w błąd odbiorcę. Tak samo brak panelu przejściowego, który mółby przykryć przejścia między występami i na pewno wypadłby lepiej niż przestawianie kadru na obraz wyświetlany przez projektor. Przy takim zasobie pięknych grafik jakie widać na stronie wydarzenia, nie tego się spodziewaliśmy.
5) “Where are the lamps?” – takie zdanie w myśl podobnego powiedzienia Gordona Ramseya pojawiało się w mojej głowie przechodząc przez konwent. Tak, były w Fotostudio. Tak, było przybranie w patio, brama Tori i nieco główne wejście. Ale ten duch lampionowego święta, gdzieś uciekł w porównaniu do powierzchni nieprzybranych niczym. Liczymy na więcej w kolejnej edycji.
Tak samo brakowalo nieco jakiegoś tematu przewodniego, bo chociaż wróżby i tanabaty były akcentowane w wydarzeniu, tak jedynie miłym akcentem pozostały.
6) Piątkowa wcześniejsza akredytacja. Tutaj do głowy przychodzi mi tylko powiedzenie “oh boi”. Coś niedobrego się zadziało, bo sam proces przyjmowania otworzył się z mocnym opóźnieniem, a dodatkowo bezsensowne w naszym odczuciu jest segregowanie osób. Wiadomym jest, że BWP (aka. VIP) mają swoje przywileje na konwencie, ale to jest dzień przedkonwentowy. Nie ma programu, a poza helperami nikt nie jest wpuszczany na teren. Segregacja nie ma tutaj sensu, a tym bardziej wypraszanie ludzi z kolejki na jej koniec. Pisząc ten artykuł nie tylko nasza redakcja ma takie odczucie, ale także konwentowicze co można było przeczytać w ich relacjach blogowych. Każdy powinien w takim układzie być obsłużony pokolei, bo po to jest arkusz w Excelu czy listy akredytacji, żeby szybko znaleźć daną osobę. A nawet jeśli jest to dzień konwentu to BWP’y mogły otrzymać osobną osobę od akredytacji od reszty. Bo nic nie psuje poczucia konwentowej wspólnoty jak segregacja uczestników.
Podsumowując, konwent uważamy za zdecydowanie udany. Było kilka potknięć, ale jesteśmy w stanie je “przeżyć” uzasadniając to tym, że konwentowe trybiki mogły być trochę zatarte przez pandemię. Czapki z głów dla organizatorów, którzy podejmują wyzwania nawet w takich okolicznościach i nie poddają się. Mamy nadzieję, że uda nam się spotkać z ekipą naszych przyjaciół na terenie Łejerów jeszcze nie raz, kiedy szkolne bramy znów będą świecić w letnią noc, zapraszając do innego świata w środku.
“P.S. Teraz, pisząc tę relację na tarasie hotelu tuż po konwencie, nie odpuszcza mnie uczucie wielkiego żalu, że nie mogłem rozdzielić się i zobaczyć wszystko, ale też bardziej wszystko poczuć. Fani Assasyna z Fate wiedzą o co chodzi. Chociaż przed nami jeszcze afterparty i mam nadzieję, że spotkam tam swoich drogich przyjaciół. ~Nekonosan”
Redakcja: Nekonosan, MaiamiPaw
Korekta: MaiamiPaw