Konwenty anime organizowane w grudniu, zawsze były dla nas tajemnicą. Na Ukrainie zwykle jest to okres fandomowego snu zimowego, ale w Polsce jest zupełnie inaczej. Przed Bożym Narodzeniem konwentowicze mają z czego wybierać w różnych miastach. W tym roku ogłosiły się: Gakkon w Łodzi, Xmas-Time we Wrocławiu, Remcon w Gdańsku, Chibimatsuri w Warszawie (chociaż to raczej mini-konwent). No i Xmascon w Krakowie, któremu poświęcimy kilka cieplejszych zdań tego artykułu. Rok temu to nasza koleżanka – Mari Sabel, przyglądała mu się bliżej. Teraz po jej śladach dotarł Nekonosan i to nie sam, a ze swoją asystenką Luną. Kilka czynników przysłużyło się wybraniu akurat tego miejsca: obecność ukraińskich cosplayerów, ekipy ConTrust, bożenarodzeniowy jarmarek w Krakowie (dużo lepszy od warszawskiego – tamten to jakaś porażka). No i Luna tak samo miała powód, aby zobaczyć Xmascon.
Na obejrzenie całości mieliśmy znów tylko jeden dzień i to tradycyjnie sobotę – dzień, w którym zdarzają się najciekawsze rzeczy. Przed południem przybyliśmy pod drzwi szkoły. Tutaj kończył się wieki łańcuch kolejkonu. Jednak magia świąt sprawiła, że media miały osobną akredytację, wspólną z VIP’ami i wystawcami. Dlatego szybko uwinęliśmy się z formalnościami i nie staliśmy na zimnej ulicy niemal godziny, jak niektórzy nasi przyjaciele. Być może kolejkon jest jakąś krakowską mikołajkowo- konwentową tradycją…
Pierwsze, co zauważyliśmy po przekroczeniu progu – to straszne tłumy. Była to szkoła podstawowa, więc szerokość korytarzy i sal raczej odpowiadały małym dzieciom aniżeli dorosłym. Tak było na parterze jak i na piętrach. Wystawcy lokowali się tu i tam. Czasem przejście wymagało dodatkowej butli tlenowej albo lodu pod koszulką, więc niema co się dziwić, że grupy konwentowiczów szukały świeżego powietrza na szkolnym podwórku. Także może wnętrze było przytulne, ale w piecu kiepsko się śpi. Tutaj zauważyłem ekipę ConTrustu i grupkę dziewczyn w kigurumi. Fotografowie polowali na zdjącia, a cosplayerzy – na fotografów.
Duży plusik za trafiony pomysł z szatnią. Zimą ciężej cały czas nosić ze sobą kurtkę czy torby ze stojami przez wąskie, duszne korytarze. W szatniach (zwykl uczniowie trzymali w nich swoje ubrania) można było zostawić ciuchy. Choć nie uświadczyliśmy żadnego stróża, to raczej nikomu nic nie zginęło. To tylko dobrze świadczy o wychowaniu uczestników. Jak już nic nie krępuje ruchów i jesteśmy odpowiednio oznakowani, to można na spokojnie zająć się zwiedzaniem.
Tym razem oprócz tradycyjnych mang, figurek, poduszek i pluszaków, sprzedawano również peruki do cosplayu czy czapki imitujące głowy zwierzaków. Z właścicielką tego stoiska poznaliśmy się na zeszłorocznym Gakkonie. Było też wiele ręcznie robionej biżuterii. Akurat skorzystaliśmy, ponieważ szukaliśmy takiego przentu. No i udało się! Hand-craftowe rzeczy nie są tanie, ale czy kiedyś w ogóle kosztowały jak artykuły rodem ze sklepu „Wszystko za złotówkę”? Warto? Warto. Właśnie tutaj, na piętrze, spotkaliśmy Reosię, która tym razem przyjechała z cosplayerką Mokuren. Na parterze zauważyliśmy zimowe kolory kigurumi Madlenci. Z nią z kolei znamy się od czasów pobytu w Bratysławie i Y-con’u.
Cóż, rozeznanie w terenie chwilę zajęło, toteż warto zrobić przerwę na małą przekąskę. I tu – bingo – czekały już na nas sushi oraz onigiri. Krakowskie konwenty zatrudniły gastronomicznego kupidyna, który ugodził nasze serduszko. Zestawy kosztowały różnie, ale zadecydowaliśmy się od razu na wielki zestaw (20 szt) za równowartość banknotu z Kazimierzem Wielkim. Do tego herbatę za złotówkę i można ruszać dalej. Wspomnę tylko, że stołówka nie samym sushi żyła, ale jakoś nie skusiliśmy na inne smakołyki. Na przeciwko stołówki już stała kolejka do słynnego stoiska BubbleTea. Cóż, z głodu na 100% nikt nie umarł.
Po sytym posiłku wpadliśmy na wiedzówkę Kimetsu no Yaiba, prowadzoną przez Keicho. Póżniej posłuchaliśmy „Czym są Yokaje” (prowadzili Ribcia i Gavron). Potestowaliśmy sprzęt do VRu. Aż dopadł nas dziennikarski obowiązek w Sali gimnastycznej, gdzie najpierw odbywała się próba cosplayerów, a zaraz po niej – warszraty taneczne k-pop.
Tutaj natknęliśmy się na Annę Parker i Kristill Kolibri – cosplayerki z Ukrainy. Z Anią znamy się już od czasów warszawskiego Comic Conu, a Kristill często pojawia się na stronce Cosplay Ukraine. Jakby tego było mało to przed wejściem do budynku stała jeszcze jedna bohaterka CU – Violette Hataki. Przyjemne pogawędki o cosplayu, o występach… Cóż, nasze dziewczyny [ukrainki] dobrze się bawią w polskim, przyjaznym fandomie. To jeszcze nie wszystko, bo za rogiem natknęliśmy się na jeszcze jedną pannę z Ukrainy – Alicję i już czekamy na zdjęcia od niej.
Ale pani Parker miała jeszcze jedną niedkończoną sprawę. Chciała przeprowadzić sesję zdjęciową dla naszej Luny. W ramach budowania nowej konwentowej tradycji, odwiedzamy je coraz częściej, wspólnie z lalkami typu ball jointed. Dla Luny była to pierwsza współpraca z fotografem. Tak swoją drogą to cytując Annę: „robić zdjęcia lalkom – to sama przyjemność”. Trzymajmy kciuki, żeby kiedyś Luna przygotowała jakiś ciekawy cosplay.
Sobotnie wieczory to moment, który wszyscy konwentowicze czują w kościach. Czas na konkurs cosplay! Szczególnie dziennikarze i inne media szukają jak najlepszych pozycji do nagrywania klipów i fotorelacji. Jak się okazało, media nie otrzymały dedykowanych stref, co zaniepokoiło nie tylko osoby z Mitsuruki Media, ale także Por No foto, bo nie było pewności, że uda się zrobić jakkolwiek dobre ujęcia z występów. Mieliśmy jednak trochę szczęścia, bo koordynator ds. mediów wszystko załatwił i za chwilę siedzieliśmy na ławce obok sceny. Tymczasem ludzie zaczęli się schodzić i tuż przed rozpocięciem czuć było ścisk na sali. Kiedy każdy znalazł dla siebie przytulny kawałek sali na scenę wyszedł duet Madlenci i Shappi, które były w tym roku odpowiedzialne za jego prowadzenie. Łącznie 18 występów, a w tym również i te, które trafiły w nasze konwentowe serduszka. Między innymi występy: Konosuby (by Hi_Yoru), Anny Parker (postać własna Południowa Korea) czy też Kristill Kolibri (postć Usagi Tsukino), która tańczyła pod piosenkę ulubionej Kyaru Pamyu-Pamyu. Poza tym osobiste wyróżnienie Neko powędrowało dla autorek stroju Brother Varcolac i przepięknego lwa z Narnii. Dopóki jury debatowało nad wynikami, Madlencia nie żałowała swego pokazu „mistrza stand-upu” i robiła wszystko, żeby utrzymać uwagę publiczności.
Chwilę później jurorzy ogłosili swój werdykt. Przedstawia się to następująco:
– Najlepszy występ grupowy: Hi_Yoru (Konosuba)
– Najlepszy występ solowy: Aiko
– Najlepszy strój w konwencji: Kristill Kolibri (Sailor Moon)
– Nagroda za podobieństwo: Stefanka
– Wykonanie techniczne: Mokuren
– Grand Prix: Brother Varcolac
Magia świąt znów dała o sobie znać, kiedy sala konkursowa zamieniła się w sale Wigilijną. Każdy mógł spróbować barszczu z uszkami, tuż przed sceną tańczyło kilku cospalyerów, wszyscy składali życienia i w tym gwarze nasz głos mocno ucierpiał. Warto było! Życzenia roznosiły się również na korytarzach. Skadałem i przyjmowałe – nie w sposób policzyć ile pięknych słów wtedy padło i oby wszystko spełniło się w następnym roku!
Niestety, z powodów zdrowotnych musieliśmy opóścić gościnne tereny konwentu. Tym razem Bal i Waifu Wars zostaną bez nas. Trudno, może na kolejnym konwencie się uda. I w taki poniekąd mieszany radosny, smutny i nieco sentymentalny moment chciałbym podsumować Xmascon.
Do worka Świętego Mikołaja można dorzucić takie zalety:
– Program wieczorowy. Zdecydowanie warto było wyspać się dzień wcześniej i zjeść obiad. Wszystko, żeby póżniej móc pozostać jak najdłużej w tej świątecznej atmosferze.
– Gastronomia! +10 dla konwentu, który ma sushi i onigiri, bez nich nie da się w pełni odczuć konwentowego, animcowego klimatu. Organizatorzy na 100% wiedzieli, jak wpłynąć na humor wielu konwentowiczów.
– Naliczyliśmy całe trzy choinki. Dwie w korytarzach na parterze i jedną na scenie. Pod choinkami zrobiliśmy sporo fajnych ujęć.
– Konkurs Cosplay. Madlencia była prawdziwą “Kami” [jap. Bóg] tej sceny. Udowodniła nabyte doświadczenie.
– Szatnie to ważny punkt w okresie jesienno- zimowym! Za brak konieczności noszenia tobołów po konwencie wielkie Arigato!
– Klimatyczne podwórko, gdzie każdy mógł na spokojnie odpocząć od niestety głównego minusa konwentu.
No, a były nim wąskie korytarze, przez co czasem nie dało się na spokojnie przejść od jednego wystawcy do drugiego. W budynku było bardzo duszno i gorąco. Przez co wiele osób mogło czuć niezły szok, gdy wyszli na zimną ulicę. Ale były też i inne mankamenty:
– Kolejkon. Niestety zabrakło jakiejś formy opieki nad uczestnikami tradycyjnego kolejkonu. O ile latem da się radę przeżyć, tak w zimę jakoś… chlornie zimno! Może rozgrzewająca herbata byłaby rozwiązaniem?
– Kontrolę uczestników na wejściu można by przyrównać do kiepsko napisanego AI w średniobudżetowej grze komputerowej. Odczuwało się wrażenie, że można spokojnie wnieść bombę na teren konwentu i nikt by nie zareagował.
– Choinki w ilości 3 sztuk to bardzo mocne potraktowanie słowa “akcent świąteczny”. Warto by było pomyśleć o czymś więcej w kwestii interpretacji tematu konwentu.
Na sam koniec dziękujemy organizatorom za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu. Składamy Wam serdeczne życzenia Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! Mamy nadzieję, że w nadchodzącym roku spotkamy się ponownie w Krakowie.
Bogdan “Nekonosan” Bereziansky
Redactor Jan “Wolfensztein” Jędrzejczak