10 lat to długi czas w płynnym nowoczesnym świecie. W ciągu 10 lat w życiu może wszystko się zmienić. Człowiek wchodzi do fandomu, zostawia w nim ślad, wraca do świata „normików”. A potem ponownie przychodzi do ulubionych animców oraz konwentów. 10 lat to właśnie ten okres, w którym Pomorze Zachodnie zostawało bez konwentów. Kiedy badaliśmy ogólną sytuacją eventową w Polsce, Szczecin wydawał się nam się terra incongita. Aż raprem otrzymaliśmy zaproszenie od koordynatora mediów na Mizukon, konwent który miał się odbyć się na obrzeżach Szczecina w miasteczku Przesław. Nie da się ukryć, że nie mogłiśmy przegapić taką okazjię i chętnie przyjęliśmy zaproszenie.
Na samym początku konwent skupił się na tematyce wodnej, bo “mizu” po japońsku oznacza wodę. Strony wydarzenia w sieciach społecznościowych zostały udekorowane wodnymi odcieniami błękitu. Nawet jeden z uczestników na konwencie miał na sobie ogromną pelerynę w postaci rekina. Co jest dosć logiczne, ponieważ Szczecin położony jest blisko morza, w ciągu godziny można dostać się do jednego z licznych nadmorskich miasteczek i dobrze wypocząć nad Bałtykiem.
Im bliżej terminu, tym częściej pojawiały się posty: o miejscu, programie, zapowiedziach gości itp. Szczególnie cenne były posty dotyczące akredytacji i dojazdu na miejsce. Mizukon również zadbał o merch – kubki, przypinki, breloki, koszulki wręczane były nie tylko VIP-om, ale także sprzedawane we sklepie konwentowym. Fani merchu mogli też kupić symbol konwentu pluszowego rekina. Ogólnie rekinów było naprawdę dużo, de facto wyparły hit tego lata – gęsi.
Mizukon odbywał się w dwóch budynkach oddzielonych drogą. Pierwszy to Ośrodek Kultury gminy z kilkoma salami wykładowymi, basenem, kawiarnią i dużą sceną. Przed Ośrodkiem zainstalowano stoiska gastronomiczne, m.i. dobrze znanego nam Yaki Kingu. Drugi to budynek Szkoły podstawowej obok wśród czteropiętrowej zabudowy i parku miejskiego. Przy wejściu działała akredytacja, ochrona sprawdzała plecaki i torby, czy ktoś nie planuje przypadkiem wnieść na teren konwentu alkohol, broń lub broń jędrową… Wydaje się, że takich przypadków nie zauważyliśmy. W przestronnym holu znajdowało się duże stoisko sklepu Animecraft z figurkami i pluszakami, a obok jeszcze jesno z biżuterią. Wydawałoby się, że to wszystko, ale warto było wejść do labiryntu korytarzy, by dotrzeć do jaskini ze skarbami. Czego tu brakowało (nie znaleźliśmy tylko mang)!. Wiele lokalnych i nielokalnych wystawców skorzystało się z takiej okazji. Gdzieś w głębi znaleźliśmy dużą (naprawdę, bardzo dużą) maido-cafe z wielkim wyborem dań orientalnych i w całkiem przyzwoitych cenach. Spójżcie proszę na te zapasy wody.
W hali sportowej Skoły został ulokowany sleeproom, gdzie konwentowicze odpoczywali po długiej drodze lub przebrali się na ulubioną postać. W toalecie obok sleepa brakowało lustra, jednak doświadczony cosplayer zawsze nosi je ze sobą jakieś lusterko. W ciągu dnia nie zaobserwowaliśmy jakichś wyjątkowo dużych tłumów na sleepie.
A więc odpoczęliśmy, natankowaliśmy, czas wyruszyć na polowanie na zdjęcia cosplayerów. Uczestników konwentu – jak usłyszeliśmy na podsumowaniu – było ok 1200 osób. Przybyło całkiem sporo cosplayerów, głównie z lokalnego fandomu. Jakaś część z nich to dzieci, które przyszły na event z rodzicami – najczęściej w strojach z Genshin’u, Bungo Stray Dogs lub po prostu w kigurumi. Jeżeli ktoś nie miał własnego stroju, to “Wypożyczalnia Cosplay – Universal Shop” chętnie wypożyczała peruki i stroje, wystarczyło wcześniej zamówić na ich stronce. Widzieliśmy też całkiem ciekawe fandomy, takie jak FMA, Star Wars itp. A w niedzielę spotkaliśmy nawet Marnie z ” Omoide no Marnie ” Studia Ghibli. Niespodzianka!
Wielu uczestników wypełniło kilka sal wykładowych w obu budunkach. Na prelkach rozmawiali o anime, cosplayu, kulturze japońskiej, Toho i wiele innych tematach. Podzieliliśmy się naszą wiedzą o Rozen Maiden i byliśmy miłe zaskoczeni, że ten fandom jest nie tylko pamiętany, ale i namiętnie kochany. Z tej okazji nasz wykładowca przebrał się w Suiginto, co dodało prelekcji klimatów i uroku. Również w niedzielę wysłuchaliśmy ciekawego wykładu o spojrzeniu na perspektywy polskich konwenti od strony biznesowej (Fabian), znanego współorganizatora konwentu Hikari w Poznaniu oraz niezapomnianych „Waifu Wars’ów” (ale nie możemy zbyt dużo opowiadać o WW, tylko to, że są bardzo fajne!). Zawsze ciekawie jest poznać kuchnię finansową konwentów.
A w tym czasie na Mainie działo się wiele ciekawych rzeczy. Mizukon poszedł drogą nowoczesnego podejścia do organizacji konwentu i zaoferował publiczności dość duży program koncertowy. Wszystko zaczęło się od piosenek od NoMBi, spisała się naprawdę dobrze. Następnie odbyły się k-popowe tańce (Replay Dance Studio). Dziewczyny tańczyły perfekcyjnie, polecamy, jeśli ktoś lubi ten gatunek występów. Później Karol Suchecki zaśpiewał kilka fajnych piosenek z anim oraz gier.
Jednocześnie na placu przed Ośrodkiem odbywały się szkolenia z Belgijki pod pilnym okiem wspomnianej NoMBi, wieczorem konwentowicze tańczyły różne tańce na improwizowanej dyskotece. O 17 warto było wybrać się na boisko z tylu Ośrodku poćwiczyć walkę na mieczach pod opieką Wiedźmina. Dla miłośników gier LARP konwent oferował wiele gier – Mizukon nie posiadał jednej dużej gry konwentowej. Miłośnicy gier muzycznych czy gier planszowych również mogli bawić się w odpowiednich salach.
O godzinie 18:00 rozpoczął się główny punkt programu scenicznego – konkurs cosplay. I tutaj niestety organizatorom nie powiodło się najlepiej. Awaria techniczna z muzyką do występów wydłużała przerwy między występami lub powodowała falstarty. Sytuację uratowały jurory bądź sami cosplayery, którzy zabawiali salę jak tylko mogli i trzeba przyznać, że spisali się zaskakująco dobrze. I choć cosplayery zachowywali się bardzo dobrze i awarie techniczne przyjmowali raczej z humorem, możemy sobie wyobrazić, jakie zdenerwowanie mogli dostać w ciągu przesunięcia występu. A przygotowali naprawdę dobre wystęmpy, od niektórych nie mogliśmy się oderwać (nawet przez obiektyw). Główna nagroda trafiła do Luny, która wykonała scenę z “Kusuriya no Hitorigoto”.
Po konkursie fani idolek z Milky Way Heroes zaczęli gromadzić się pod drzwiami sceny. Tym razem zespół przybył w nieco okrojonym gronie. Dziewczyny występowały przez godzinę, a fani przyjęli je niezwykle ciepło.
Jeśli ktoś myślał, że w niedzielę scena będzie świecić pustką, byłby bardzo zaskoczony. Na konwentowiczów ociekiwały pokazy karate, konkurs talentów i kolejny występ K-popowego studia. Osobno wspomnę o konkursie talentów, bo tu każdy mógł pokazać swoją najmocniejszą stronę twórczą. Na przykład tworzenie taśm do muzycznych maszyn mechanicznych z muzyką do anime, ten projekt właśnie wygrał konkurs. Drugie miejsce posiadła śpiewająca dziewczyna w kimono. Jako jurory występowali Batman i Jocker.
O 15:00 konwent zakończył się podsumowaniem, na którym każdy mógł porozmawiać z organizatorami, zadać pytania, podzielić się wrażeniami i sugestiami. Cóż, Serek, jeden z dwóch współorganizatorów, był otwarty na dialog. Ale konkretnej daty kolejnego Mizukonu nie podał, ani w ogóle go nie zapowiedział. Powiedział tylko, że „Jeszcze nie skończyliśmy tego”. Na podsumowanie przyszło wiele osób, które aktywnie uczestniczyły w dyskusji i przedstawiły bardzo cenne opinie.
Jeśli spojrzeć na konwent w ogóle, przypominał on stare dobre szkolne “cony” z czasów sprzed pandemii COVID-19, gdzie wiele osób się zna, gdzie można na spokojnie poznać i porozmawiać z nowymi ludźmi, pochodzić tu i tam bez większych tłumów i kolejek. Co ciekawie, wraz z nowymi osobami przybyło wielu fanów konwentów, którzy odwiedzają je od wielu lat, biorą udział w tworzeniu atrakcji oraz konwentów, i to było dobrym wsparciem dla Mizukon’u. Dodatkowym atutem stał basen (ciężko wyobrazić sobie wodny event bez wody), na który należało wcześniej się zapisać, kawiarnia w Ośrodku oraz stoisko z kawą w niedziele pod szkołą. Mało kto mógł narzekać na głód, a nawet brak rozrywki (choć takie narzekania słyszeliśmy).
Poza tym, choć przybyło całkiem sporo cosplayerów, my, fotografowie, spotkaliśmy się w sobotę z wieloma odrzuceniami. Należało poinformować, że to zdjęcie jest do relacji zdjęciowej i dopiero wtedy ludzie wyrażali zgodę na pozowanie. Dało się odczuć, że lokalny fandom nie jest przyzwyczajony do konwentów i rzadko pojawia się na podobnych wydarzeniach w innych miastach. Brakowało też możliwości płacenia kartą bankową na stoiskach (przyjmowali gotówkę lub BLIK), więc jeśli wpadło wam coś do oka, ale wydaliście gotówkę na figurkę ulubionej postaci, należało udać się do najbliższej Biedronki do bankomatu. Jednak to nie dotyczyło stoisk z jedzeniem oraz maido-cafe, które chętnie akceptowały karty płatnicze. Na wykładach też brakowało wody, a jak się o to samemu nie zadbało, to było naprawdę utrudniającym.
Cóż, czas podziękować organizatorom za zaproszenie. I oczywiście czekamy na zapowiedź drugiej edycji. Bo naprawdę warto wybrać się do Szczecina na Mizukon.