W weekend 15 – 17 czerwca odwiedziliśmy nowy konwent, który pojawił się w Poznaniu – CrystalCon. To była pierwsza edycja, zatem można obserwować jego ewolucję od zera. Warto nadmienić, że pracowały nad nim prywatne osoby, a nie stowarzyszenia jak to ma miejsce w już znanych imprezach. Dlatego chcemy podzielić się z Wami kilkoma refleksjami po pobycie. Nie będziemy jednak skupiali się na kwestii know-how (szeroko pojętym, organizatorskim back-endzie), ta historia będzie miała swoją kontynuację nieco dalej. Na razie skupmy się na zewnętrznej stronie konwentu, z poziomu przeciętnego konwentowicza.
CrystalCon reklamował się jako multifandomowy, więc miał utrudnione zdanie, aby sprostać oczekiwaniom nie tylko miłośników anime, ale także MyLittlePony, komiksów, gier, kinematografii itp. Rozłożony na 3 dni, zaczął się o 18:00 w piątek, a skończył w niedzielę w okolicach godziny 15:00. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ trzeba odpowiednio przygotować się do otwarcia, a po zamknięciu pozostawić obiekt w stanie sprzed najmu. Jako lokalizację obrano Zespół Szkół Elektrycznych Nr 2, znajdującego się przy ul. Świt 25 w Poznaniu. Cena wejściówki 3-dniowej wynosiła 20 zł, a dla osób z mniej elastycznym grafikiem – 10 zł za jeden dzień zabawy. Darmowe wejścia otrzymały media, prelegenci i helperzy, którzy swoje przybycie zgłosili z wyprzedzeniem.
W tej plątaninie akredytacyjnych informacji wspomagały nas nieustannie uśmiechnięte twarze helperek, wyznaczonych na dane stoisko.
Wyróżniającym jest fakt, że na tym konwencie nikt nie otrzymywał własnego planu atrakcji. Postawiono na bardziej uniwersalne rozwiązanie. W najbardziej widocznych punktach budynku umieszczono odpowiednie mapki z zaznaczeniem miejsca w którym się znajdujemy (kropka z podpisem “TU JESTEŚ”). Zaraz pod nimi powieszono plan atrakcji. Takie podejście w naszym odczuciu, jest przede wszystkim wygodne dla osób, które po raz pierwszy przyjechały na taki Con.
Na swoje kilka sekund sławy zasługuje sama nazwa konwentu. CrystalCon jest zlepkiem słów z ang. Crystal – Kryształ i Con – Konwent. Przez co dało to organizatorom spore pole do popisu przy nazewnictwie sal , wymyśleniu autorskiej planszówki i wszechobecnych konkursach. Sami konwentowicze zaś pozostali przy byciu “Kryształkami”. Jest jeszcze wiele obszarów, gdzie można dalej pociągnąć tę tematykę. Dekoracje, materiały reklamowe i ogólna promocja konwentu tylko na niej [nazwie] zyska. Nie musimy chyba dodawać, że wprowadza to też pewien oryginalny klimat.
Tuż za samym wejściem na konwent witali nas wystawcy, aby choć przez chwilę rzucić okiem na różne oferowane towary. W sumie sama liczba wystawców jest zaskakująco duża, co jest oczywiście na plus. Wśród stosów różności znajdziemy mangi, kubki, podkładki, figurki, wigi, chockery, maskotki, azjatyckie słodycze (np. Pocky)…. Wymieniania bez końca. Niestety widać, że nie było jakiegoś spójnego planu co do rozkładu wystawców. Przez co nie o wszystkich stoiskach było wiadomo, ale jak ktoś szukał czegoś konkretnego to miał przyjemność z szukania. Uznajmy to za plus ujemny.
Plusem dodatnim jest natomiast maid-cafe. Pomysł mało rozwinięty na większych imprezach, ale tutaj prosty w organizacji i przyciągający ludzi. Oferowane ciasta własnego wypieku, sprzedawane po atrakcyjnej cenie 3-4 zł za kawałek. Uroczego klimatu dopełniały piosenki z anime.
Tuż za ścianą można było spróbować swoich sił w karaoke Ultrstar, zarówno z występie solowym, jak i grupowym, dla zabawy i w ramach turnieju.
Na przeciwko wejścia do kawiarenki mieściło się przejście do sleeproom’u. Wielka przestrzeń pod materiałową kopułą, która mogła pomieścić wygodnie całkiem dużo konwentowiczów. Niestety wszechobecny piasek i polska letnia pogoda sprawiały, że panował tu zaduch i podwyższona temperatura. Niestety, nasz dziennikarz nie mógł ocenić jak się tam nocowało.
Kiedy przyszła pora obiadowa, konwent naturalnym sumptem zaczął się nieco wyludniać. Toteż wiele prelekcji odbywających się w tym okresie można uznać za kameralne. Zbierały około 10 osób, czasem więcej. Z kolejnymi minutami znów wracaliśmy do stałego składu. Braliśmy udział m.in. w konkursie kalamburów, gdzie zabawy i śmiechów nie było końca. Z kolei na innym panelu o mangach shoujo prelegentka w ogóle się nie pojawiła, więc ludzie usiedli, słuchając w spokoju muzyki k-popowej. Najciekawsze dla nas panele odbyły się w niedzielę. Chociażby prowadzony przez Foro i Megu panel pt. “Męskie idolki, czyli Ensemble Stars!”. Program przewidziany w tym dniu, choć nie wielki w ilość prelekcji, to wystarczał aby być jednocześnie ciekawym i zajmującym wolny czas. Warto nadmienić, że nie zabrakło niespodzianek nawet w ostatnim dniu np. pod postacią grupowego tańczenia belgijki na świeżym powietrzu.
Głównym punktem programu był jednak sobotni występ grupy Love Live Paradise. O 15:00 przedstawiły swój występ idolki z “Love Live!! School Idol Project”. Sam występ poza promocją na stronie konwentu, otrzymał również własną stronę wydarzenia, na której był reklamowany jako osobna atrakcja. Dzięki temu na konwencie pojawiło się jeszcze więcej osób. Kwestia techniczna koncertu wyszła w praniu… nienajgorzej. Ba, nawet dobrze, mając na uwadze wzgląd, że to pierwsze podejście, przy zupełnie uzasadnionym braku zatrudnionego dźwiękowca. Niestety akustyka sali z powodu małych gabarytów, nie była na poziomie komfortowym dla słuchaczy. Co dało się odczuć podczas konkursu cosplay. Lepiej było by uczestnikom mówić nieco głośniej z przygotowanej improwizowanej sceny, aniżeli z podkładem dźwiękowym. Aczkolwiek sam w sobie konkurs krył mnóstwo niespodzianek. Najdłuższa scenka z uniwersum Małej Syrenki – i tutaj czapki z głów dla autorów. To oni właśnie zostali nagrodzeni za najlepiej odegraną scenkę. Nagrody za “Najlepszy występ solowy” otrzymała Megu in Yololand, za cosplay Mirade z Touken Ranbu, a Hoa Cosplay zabrała ze sobą tytuł “Najlepszego stroju” za kreację Lili de Rochefort z Tekkena. Innymi słowy w ogólnym rozrachunku, konkurs był bardzo udany. Tym bardziej, że w porównaniu do Stowarzyszenie Animatsuri na WDMA, które jest motywem bardzo bliźniaczym do CrystalConu, to właśnie kryształków było na tyle dużo, żeby w ogóle konkurs przeprowadzić.
Oczywiście, konwent przechodził w trakcie różne cięższe chwile, o których napiszemy w drugiej części. Dzięki zaangażowaniu orgów i helperów, którzy byli widoczni praktycznie wszędzie, wszystkie “momenty próby” zostały zażegnane po myśli organizatorów i bez wpływu na konwentowiczów. Helperzy odpowiadali także za porządek na konwencie, ale sytuacji kryzysowych praktycznie nie było.
Podsumowując, bardzo cieszymy się z faktu, że odbył się kolejny ciekawy konwent, który posiada znamiona ciepłego, rodzinnego – kameralnego eventu. Uczestników mogło być znacznie więcej, ale przyczyny doszukujemy się w terminie. Jak się okazuje konwent odbył się pomiędzy Ućkonem, a Magnifikonem. Na domiar wszystkiego, w tym samym czasie w Warszawie odbywały się Cytadela w Modlinie i piknik Matsuri. Poza samymi konwentami także Poznański Rynek gościł jarmark, przez co świętujące rodziny skupiły się właśnie na zabraniu pociech do centrum. Zatem być może warto by było przenieść datę przyszłego zgromadzenia fanów multifandomu na kwiecień lub lipiec, kiedy będzie mniej interesujących wydarzeń i przy okazji pomyśleć o nieco większej lokalizacji. Jak się okazuje duża ilość osób deklaruje ponowne odwiedzenie konwentu na przyszłorocznej edycji.
Dziękujemy organizatorom konwentu za wspaniały event, szczególnie Uli Kamińskiej i Piotrowi Jankowskiemu za wsparcie i udzielenie wywiadu. Życzymy tej zgranej ekipie powodzenia na kolejnej edycji. CrystalCon ma w sobie potencjał i z czasem może przerosnąć Gakkon czy Ućkon. Sam konwent pozostanie w naszej pamięci jako wartościowe przeżycie. Mamy też nadzieję, że w przyszłości dane nam będzie dalej razem współpracować.
Bogdan “Nekonosan” Bereziansky
~korekta Jan “Wolfensztein” Jędrzejczak