“Z której bajki wyszedł Bal Cosplayowy?” – tak zaczynał się nasz wywiad, który został opublikowany kilka tygodni temu na naszej stronce. Nie można tego nazwac pełnym obrazem wydarzenia. Wszak zupełnie inaczej podchodzi się do tematu, gdy pozna się odrobinę historii, poogląda ciekawe kadry skupione wokół pięknych balowych kreacji, poczyta kilka relacji tekstowych, żeby skończyć na ogólnodostępnych wideoklipach. Pełniejsze zrozumienie, które posiada w sobie odrobinę swoistej magii jest obecność. Swoiste “bycie” na evencie. Szczególnie na takim niezwykłym dla typowego konwentowicza w Polsce.
Poranny chłód towarzyszył mi w tramwaju sunącym ulicami Łodzi. Dowiózł mnie do liceum, w którym od wczesnych godzin (8:00) trwał w najlepsze Gakkon 5. Właśnie tam po konkursie Cosplay miał się zacząć Walentynkowy Bal Cosplayowy. Bardzo poważnie podchodzono do kwestii dress code, czyli wymagań dotyczących odpowiedniego stroju. Dlatego nie wszyscy mogli w tym balu uczestniczyć.
Na godzinę przed początkiem tańców pod drzwiami pojawiły się pierwsze krenoliny. [- suknia rozpięta na obszernym stelażu, najczęściej w postaci metalowych obręczy.] W tym samym momencie organizatorka Shatty Cosplayz i kilku helperów zajęli się aranżacją sali. Z racji, że ostatnie oklaski skończyły się koło 19:30, to czasu nie było za wiele, a pracy co nie miara. Trochę zamiatania, trochę wieszania baloników, firanek w biało- czerwonych barwach odnoszących się do Walentynek ( i jednocześnie symbolu Polski), a także stawianiem stolików uginających się od jedzenia. Pojawiła się też fotostidio!
Niejedno ciekawskie oko Gakkonowicza próbowało doglądać sekretów czekających za drzwiami. Pytania rozchodziły się po tłumie w zatrważającym tempie: Co się dzieje? Co to za tajemnica? Wreszcie o wpół do dziesiątej zaczęła się identyfikacja uczestników. Długa kolejka z całą gamą wyszukanych kreacji tylko na tę jedną noc. Trudno powiedzieć kogo brakowało… Mój obiektyw przyciągneła przepiękna trójka cosplayerów z województwa Kujawsko- Pomorskiego.
Nadszedł ten moment w którym przed uczestnikami balu rozpostarła się wyszykowana sala balowa. Pokolei, jednym ciągiem, ustawili się pod ścianą, żeby zaprezentować swoje persony w blasku reflektorów. W sumie pierwszymi gośćmi z jakimi witali się uczestnicy, były osoby z mediów. Dźwięki zamykających się przesłon rozprzestrzeniały sie po sali echem, ale bez lamp błyskowych. Wszystko w trosce o zdrowie uczestników i mimo, że oświetlenie było nieco przygłuszone, to nikt nie narzekał. W końcu to niecodzienny widok, kiedy na bal przychodzi Usagi Tsukino, Torin Dębowa Tarcza czy Bilbo Bagins.
Bal Cosplayowy można porównać do studniówki dla fandomowiczów, bo tradycyjnie zaczyna się od Poloneza. Kolejne pary włączały się w taniec, a moje serce zabiło radośnie, bo odczułem gdzieś w środku ten klimat dawnych czasów. Tą uroczystość i magię, której tak brakowało podczas poprzedniego przygotowania do wydarzenia. Czułem się jakbym przeniósł się w czasy Jana III Sobieskiego czy Augusta II, a jednocześnie ten świat przedstawiony połączył się z dobrym animcem. Jednak nie myślcie, że WBC tylko staromodnymi utworami stoi. Ludzie mimo wszystko woleli pogibać się do współcześniejszej muzyki. Złote przeboje lat 70-tych były poprzeplatane najnowszymi hitami. Na mój gust to dobre rozwiązanie, chociaż brakowało jakiegoś austriackiego akcentu w postaci walca, który jest tańcem typowo balowym.
Zaraz po skomplikowanych figurach poloneza, na uczestników czekał poczęstunek. Oprócz konwentowych słodyczy, soków i kanapek, w ofercie były także potrawy zamówione w jednej z restauracji. Nawet media skusiły się na małą przekąskę- musieli się najeść na zapas, bo potem mogło nie być czasu, żeby złapać wszystkie dobre ujęcia.
Konwentowe tańce nie mogłyby się odbyć bez przerw na regenerację sił. Stąd organizatorzy zadbali o wypełnienie przerw konkursami i loterią, w której każdy mógł wygrać wejściówkę na kolejną jesienną edycję Balu Cosplayowego. Strzałem w dziesiątkę była randka w ciemno. Na ksześle siadała dziewczyna albo chłopak, a następnie organizatorka wybierała trójkę predententów lub pretendentek, siedzących tak, żeby pierwsza osoba ich nie widziała. Potem przyszła pora na serię żartów i pytań na podstawie których zostanie wyłoniona para. Wybór bazuje się na podstawie uzyskanych odpowiedzi. Było to wyjątkowo zabawne doświadczenie. Odbyły się dwa takie konkursy. Po jednym dla dziewczyny i dla chłopaka. Po zakończeniu każdego z nich, wytypowana para musiała ze sobą zatańczyć.
Tam gdzie jest bal, tam i jest Para Balu! Konwentowicze mogli głosować oddając kandydatom monetki, które dostali na początku eventu. Miałem pewne przypuszczenia co do Pana Balu i… były trafne! Panem Balu został Torin wykonany przez Guardian Cosplay. To prawda, jakość wykonania przewyższała o parę poziomów pozostałych panów. Z królową nie było już tak prosto, ale za moment obok Torina stanęła przepiękna i urocza Caryu Cospre, która wcieliła się w Yuki jako Latifa z “Amagi Brilliant Park”.
Jednak królewski taniec nie był końcem Balu! Tańce trwały nadal. Tuż po pierwszej w nocy uczestnicy zaczęli szkolić się z belgijki, która była wręcz wyrytym punktem w programie każdego konwentu. Na ten moment połowa fotografów opuściła salę balową i również ze smutkiem opuszczałem takie przeurocze święto, które jest tak ekskluzywne w swoim pomyśle.
Szczerze mówiąc- oprócz walca, a raczej jego braku; jakoś cięzko znaleźć minusy w Wielkim Balu Cosplayowym. Było widać, że organicatorka ma wielkie doświadczenie w organicacji imprez tego pokroju i ma pomysł na jego rozwój, co skutkuje coraz pozytywniejszym przyjęciem kolejnych edycji. Najgłośniejsi? Balowicze. Ich radosne uśmiechy. Jednym słowem – satysfakcja. Uczestnicy również przychylnie wypowiadali się o evencie zaraz po jego zakończeniu. Mamy nadzieję, że jesienny Wielki Bal Cosplayowy będzie jeszcze bardziej klimatyczny od poprzedniego.
Z góry dziękujemy Ewie (Shatty Cosplayz) za zaproszenie i organizację wydarzenia, którego sobowtórów trudno szukać w całej Polsce.
Nekonosan
Korekta: Jan Jędrzejczak