Tą wiosną we fandomie pojawiła się niezwykle ciekawa wiadomość – zbliżała się wielka bitwa pomiędzy dwiema frakcjami – kawaii oraz kowai. Jako miejsce został wybrany teren słynnego warszawskiego konwentu Animatsuri. Przygotowania rozpoczęły się długo przed bitwą. Najpierw pojawiły się maskotki obydwu frakcji – dziewczyny Akiko i Yotsuko, później do nich dołączyły się ich zwierzaki. Obie dziewczyny towarzyszyły reklamie konwentu, jego różnym punktom programu, co w dużym stopnui uatrakcyjniło imprezę oraz grę konwentową (czyli LARP). Podczas akredytacji każdy konwentowicz mógł dołączyć się do odpowiedniej frakcji, dostać identyfikator z wizerunkiem Akiko lub Yotsuko. Jeśli uczestnik chciał wesprzeć swoją frakcję, musiał brać udział w konkursach, wykonywać zadania wywieszone na tablice na pierwszym piętrze budynku A, brać udział w niektórych punktach programu, kupować gadżety i zamieszczać różne treści na swoich stronach społecznościowych. Za wykonane zadania oni dostawali naklejki na identa. W sobotę o godzinie 17:00 pod Amfiteatrem rozpoczęła się Wielka Bitwa, która zakończyła się zwycięstwem… noooo, o tym opowiemy na końcu.
Powrót kolejkonów. Żeby na własne oczy zobaczyć tą bitwę, należało wykupić wejściówkę na stronie internetowej wydarzenia lub przyjść i kupić ją na miejscu. Warszawiacy mogli przyjść w czwartek przed konwentem do biura organizatorów na ul. Solec, dostać w ciągu maks. 20 minut akredytację. No a kto przybywał w piątek, miał szansę utknąć w kolejce. Ogromnej długiej kolejce. Pięknym dopełnieniem kolejki zrobił się taki mały okropny deszczyk, który nie dodawał humoru stojącym tam osobom. Na tle szybkich prac akredytacyjnych w ubiegłym roku wyglądało to jako istotny regres. Na szczęście dziennikarze i media nie muszieli stać w tej kolejce, inaczej nigdy by nie mieli czasu na zrobienie tylu zdjęć.
Pierwsze wrażenia. Po dołączeniu do wybranej frakcji konwentowicze wchodzili na teren Centrum Kongresowo-Szkoleniowego (CKS). Dla tych, którzy odwiedzają Animatsuri od 2016 roku, to miejsce jest kultowe, kojarzy się z wieloma przyjemnymi i sentymentalnymi chwilami. W tym roku konwent zajmował teren trzech budynków: A – do prelekcji, gier i centrum wspomnianej rywalizacji frakcji. W budynku B ulokowały się wystawcy, w C – Main, czyli scena główna + pogotowie ratunkowe dla cosplayerów. Część występów odbywała się na scenie dużego amfiteatru.
Ale co powie na to uczestnik, który po pierwszy raz przekroczył granicę tajemniczego, magicznego świata animcowego konwentu. Pani Maria, zapraszamy:
“Nigdy wcześniej nie byłam na konwencie tego typu, więc jest to moje pierwsze doświadczenie. Jestem bardzo zachwycona kolorową atmosferą, zwłaszcza pieknymi strojami. Podobało mi się również to, że obserwowałam postacie z oglądanych przez mnie anime lub gier, które niby nagle ożyły się! Dla mnie jest wielką niespodzianka zobaczyć fajną postać, stojącą w kolejce po jedzenie, robiącą coś zupełnie ciekawego, a nawet wychodzącą z budynku… Wydawało się, jakbym żyła z nimi w tym samym świecie. Byłam również zdziwioną, jak wiele osób pasjonuje się anime oraz kulturą japońską tak samo jak ja. Miło jest poczuć, że nie jestem jedynym takim „geekiem” i że mam wielu podobnie myślących ludzi, skoro organizowane są tak wielkie konwenty.“
Co smacznego.Doświadczony konwentowić poczuje się tutaj jak ryba we wodzie. Pierwszą rzeczą do zrobienia jest ocena jedzenia, ponieważ głodni dziennikarze nie dadzą radę robić zdjęcia. Główna aleja gastronomiczna znajdowała się w przejściu do budynku C nad Amfiteatrem. Wydaje się, że zaprezentowano tu cały spektrum kuchni orientalnej – od onigiri do słodkich mochi. Onigiri (15 zł za sztukę) są naprawdę duże, smaczne i pożywne, można dość sprawnie najeść się. W sobotę i niedzielę Torotoro dostarczało kilka zestawów sushi. Kolejki nie były zbyt długie, więc maksymalnie w 15-20 minut można było bezpiecznie udać się do Amfiteatru na degustację wymarzonych dań. Wieczorem magiczne oświetlenie nadało food trackom uroku oraz wakacyjnych klimatów wprost ze szkolnych animców.
Dla spragnionych przy wejściu do bydynku A od strony podwórza ustawiono dużą cysternę z zimną wodą od Wodociągów Miejskich. Pomimo tego, że w tym roku upały prawie nie pojawiły się na konwencie, cysterna korzystała się z ogromną popularnością.
Ale czy nowemu konwentowiczu spodobało się menu gastronomiczne:
„Podobało mi się, że było japońskie jedzenie. Szczególnie chciałabym wspomnieć o onigiri: sprzedawca przedstawił szeroki wybór smaków i ogólnie były niesamowicie smaczne. Jedynym mankamentem była kolejka, jednak na szczęście onigiri zostały przygotowane w miarę szybko i nie trzeba było długo czekać na nich. Zostałam zadowoloną z różnorodności potraw: można było również natankować się zarówno makaronem, jak i słodyczami. Nie zabrakło też pyszności z opakowań na jarmarku, ale największe wrażenie zrobiły świeże dania przygotowywane tu na miejscu, które tylko dodawały konwentu uroku. Oprócz tego, że jedzenie było pysznym, to jest ono też lekkim dla portfela, a należy zaznaczyć, że ceny na takich konwentach czasem potrafią zaskoczyć. Choć nie jestem fanką matcha-tea, myślę, że miłośnicy tego napoju docenili starania pana z Japonii, który go przygotował ją w budynku B. I nawet deszcz nie przeszkodził gościom w radowaniu się piękną ucztą” – opowiadała nam pani Maria.
Zakupy. Jeśli masz w kieszeni trochę kasy, to czas odwiedzić konwentowy jarmarek. Na pierwszy rzut oka wydawało się to lepszym rozwiązaniem niż zatóczoe wąskie korytarzy budynku A, ale dawny sleeproom (kto pamięta czasy przedcovidowe) okazała się tak samo duszna i gorąca. Nawet duże wiatraki nie wiele pomogły. Jeśli jednak konwentowić zanurkował do środka, czekało tu na niego wiele sklepów: od artów, pluszaków i biżuterii do mang, figurek i poduszek dakimakur. Znalazło się tu coś ciekawego dla fanów mody. Część stoisk ułokowano na w budynku A obok stoisk konwentów Hikari i Moricon’u oraz Mion i Dave’a Rogersa (o nich powiemy później). Dwa z nich przedstawiały handmade uszki. Parę piętr wyżej we strefie gier znajdowało się jedno z największych stoisk z pluszakami “Pluszak”. Ze względu na to, że niewiele osób wiedziało o tych sklepach, a na portalach społecznościowych ta strefa była przedstawiana jako „partnerzy i goście”, odwiedzających nie okazało się tak wiele, jak mogłoby być.
Pani Mario, jak ocenia Pani jarmarek na Animatsuri?
Wejście na taki jarmareki jest podobnym wejścia do raju anime. Można było kupić wszystko: plakaty, mangi, biżuterię oraz merch z anime, akcesoria, figurki, pluszaki i wiele więcej… Chciałam kupić prawie WSZYSTKO. Ceny też bardzo atrakcyjne, ja osobiście kupiłam uroczy księżycowy choker. Kiedy uświadamiasz, że większość z tych rzeczy zrobiona przez kogoś własnymi rękami, inspirujesz się tym – chcesz zebrać to za wszystkie swoje oszczędności. Szkoda tylko, że w środku było bardzo gorąco, co powodowało dyskomfort zwłaszcza u sprzedawców. Być może, gdyby jarnarek zorganizowano w bardziej przestronnej sali, osoby kupujące nie opuścialiby budynek zbyt szybko. Jednak to nie zepsuło ogólnego wrażenia.
Program. W tym samym czasie druga część uczestników pędziła na prelekcje, konkursy, gry (planszowe i komputerowe) oraz inne ciekawe punkty bogatego i nasyconego programu. Wystartował dokładnie o 17 i trwał prawie dwa dni, bez dużych przerw nocnych. Do najciekawszych punktów należał turniej Animatsuri Cup Pokemon TCG, prowadzony przez Aque i kolorowanie figurek. Uczestniczyliśmy w kilku przelekcjiach, w tym jednej poświęconej modzie japońskiej.
A na podwórku w momencie rozpoczęcia programu kręciła się ogromna liczba cosplayerów. Wielu z nich przyjechało z odległych miast i przebrało się za swoich ulubionych bohaterów właśnie na terenie konwenru. Musieli korzystać z toalet – trzeba przyznać, że były one dość obszerne. Jednak to mogło stworzyć duże niedogodności dla innych uczestników. Cosplaye wyróżniały się dość dużą różnorodnością fandomów, ale skomplikowanych strojów zauważyliśmy nie zbyt dużo. Tu i tam pojawiała się Barbie – cosplayerzy bardzo sprawnie reagują na popularność nowych fandomów. Mistrzostwo za liczbą, jak rok temu, należało do Genshin Impact. Ze względu na to, że w tej grze pojawiają się nowe, ciekawe postacie, cosplayerzy mają wiele inspiracji do ich wcielenia. Faworyci 2017, 18 i 19 – „Love Live”, „Attack on Titan” i „Boku no Hero Academia” praktycznie zniknęli z terenów Animatsuri, tak że drugie miejsce z łatwością mogli podzielić „Chainsaw Man” i „Kimetsu no Yaiba”. Często widywano postacie z „Chobitsów”, „Evangelion”, „Jojo”, „Jujutsu Kaisen” oraz różnych gier. Ogromną popularnością cieszyli się Muminek i Włóczykij.
Na scenie głównej. Nic dziwnego, że część cosplayerów wyraziła chęć spróbowania swoich sił w konkursie cosplay. Wystartował on się o 13:00, co zaskoczyło wszystkich jeszcze przed rozpoczęciem konwentu. W tym roku Animatsuri odrzuciło swoją wieloletnią tradycję nagrywania zapowiedzi występów przez profesjonalnego lektora i zorganizowało to w bardziej prosty sposób. 20 cosplayerów oraz grupek przedstawiło swoje scenki, niektóre bardziej rozbudowane. Ale ogólnie nie zauważyliśmy niczego, co mogłoby zrobić duże wrażenie. Genshin nie dominował, postacie były różnorodne, spotykali się nawet przedstawiciele fandomu Love Live. Nikt jednak nie spisał się źle. Można było kibicować temu lub innemu cosplayerowi lub grupie, ale nasze sympatie niestety nie zdobyły nic.
Konkurs cosplayowy odbył się tak zawcześnie z innych powodów. Animatsuri przygotowało dość bogaty program koncertowy. W piątkowy wieczór na Dużej Scenie pojawił się japońska idolka Mion, której występ został niezwykle ciepło przyjęty przez fanów (a także tych, kto po pierwszy raz usłyszeł jej imię, ale z ciekawości wpadli na concert).
Oprócz Mion wystąpili weterani polskiej sceny fandomowej – dziewczęcy zespół taneczny Milky Way Heroes. Ten zespół powstał na fali popularności wspomnianego Love Live, a dzięki popularności idolkowych zespołów tanecznych w Polsce przetrwał do naszych dni nawet w nieco redukowanym gronie. Pod sceną zebrał się ogromny tłum fanów, który był niemal większy niż miała Mion.
Ciekawe, co o ich występie powie pani Maria, która ma zawód aktorski?
To chyba jedyny punkt, który pozostawił u mnie najmniejsze wrażenie. Czekałam na występ tego zespołu, ponieważ lubię tańcy w anime lub w stylu k-pop. Są bardzo piękne i często oglądam filmiki na Youtube lub w Tik-Toku. Ale szczerze mówiąc, występ nie zrobił na mnie więlkiego wrażenia. Z drugiej strony podobała mi się komunikacja dziewczyn z publicznością; sposób, w jaki próbowali zainteresować ludzi swoją twórciością. Szkoda, ale miałam wrażenie, że prób było za mało: za mało pracy zespołowej. Indywidualnie uczestnicy spisali się świetnie, ale jako zespół… moim zdaniem należy jeszcze nad tym popracować. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że wspólnymi siłami można osiągnąć dobry wynik. Dodam, że fani, którzy z całych sił wspierali dziewczyny podczas występu, stworzyli niesamowitą atmosferę.
W piątkowy wieczór zorganizowano dyskotekę. A rytmy Eurobeatu konwentowicze mogli docenić już w sobotę – wieczorem na Mainie wystąpił Dave Rogers. Opening do “Shingeki no Kyoujin” brzmiał naprawdę epicko.
Jednak próba dźwiękowa Dave’a Rogersa zajęła trochę więcej czasu, niż oczekiwano, co skutkowało wydłużeniem przerw pomiędzy punktami programu na Mainie. Dlatego koncert Vocalive zaczął się trochę po północy zamiast 22:30. Wyszykowała się nieskończąca kolejka, ale mimo opóźnienia oraz fali deszczu w końcu wszystkim udało się wejść na Maina. VIP-y i media (którzy nie spadli z nóg ze zmęczenia) mieli większe szanse dostać się pod scenę.
Na amfiteatrze w ciągu soboty konwentowicze oglądali pokazy kendo oraz koncert shiamisen. Od lat jest to piękną ozdobą programu Animatsuri, która co roku znajduje swoich wielbicieli. O godzinie 16:00 zaczęło się coś nowego: Cosplay Catwalk, prowadzony przez Pyro, na którym każdy cosplayer (i nie tylko) mógł się krótko przedstawić. Zabawa wzbudziła duże zainteresowanie szanownej publiczności, któwa wyszykowała się w dość długą kolejkę, żeby powiedzieć o sobie parę słówek.
Jeśli tęskniliście za muzyką epoki emo, to o 21:00 warto było powrócić do sceny Amfiteatru, na której zespół RedCrow prowadził ostatnie przygotowania do swego występu. Ten koncert w całkowiciej ciemności pięknie udekorował wieczór tym, komu nie bardzo chciało się stać w kolejkonie do Vocalive.
Niedziela odbywała się w miarę spokojnie. W budynku A nadal trwały prelekcję, na jarmareku wyprzedawano różnorodne skarby, w strefie Pokemon odbywały się turnieje. Ale większość z tych, którzy przyszli tego dnia (albo zostali z soboty – byli tacy zwyciężcy), kręcili po podwórku tu i tam, chillowali na Amfiteatrze i w jego okolicach. Fotografowie robili zdjęcia, tu i ówdzie grupka uczestników zbierała się zatańczyć „Belgijkę”. Trwało to dokładnie do godziny 14:00, kiedy to organizatorzy poprosili wszystkich o opuszczenie terenów CKS.
Podsumowanie. Cóż, dość gadania, czas przejść do podsumowania konwentu. A ciasto o nazwie Animatsuri 2023 ma wiele dobrych składników.
- Main w budynku C okazał się znacznie lepszym od poprzedniego w bud. A – większy, nieco przestronny, a do tego na niższym piętrze. Idealnie pasował do koncertów, konkursu Cosplay. Scena jest niższa, co nie mogło nie zadowolić fotografów.
- LARP (czyli gra konwentowa) w końcu wyszedł z cieni, a dzięki ogromnej reklamie zainteresowali się nią nawet osoby, które LARPami nie interesują się w ogóle.
- Menu gastronomiczne konwentu jest na znakomitym poziomie, mamy nadzieję, że nikt nie opóścił teren CKS’u głodny.
- Animatsuri w tym roku zaplanował bogaty program koncertowy, no i to był dobry pomysł. Mion, Dave Rogers, Milky Way Heroes, piątkowa dyskoteka, a nawet bardzo opóźniony Vocalive otrzymali bardzo pozytywne opinie.
- Ogólnie klimaty konwentu wielu uczestnikom wydawały się bardziej przyjazna niż rok temu. Być może przyczyniły się do tego latarki na food tracku, kto wie?
Jednak w naszym ciaście można znaleźć kilka ostrych papryczek, które spowodowały znaczne utrudnienia:
- Zaczynamy od największego. Niestety konwent jeszcze w ubiegłym roku przerósł możliwości CKS. W tym roku pojawiły się dodatkowe problemy. Faktem jest, że na tym samym terenie znajduje się parę hosteli lub hoteli, w których mieszkają ludzie, tematy anime oraz cosplay jest dla nich obce. Więc doprowadziło to do kilku nieprzyjemnych zdarzeń. Tak, ktoś rzucił jabłko pod nogi cosplayerce. Albo pan, który pędził samochodem terenami konwentu z prędkością większej niż jest dopuszczalną we strefie dla pieszych.
- Kolejkon na akredytacji. Niestety w naszych czasach, kiedy akredytacja może przeciekać szybko i bezboleśnie, dwogodzinne stojanie i to pod deszczem bardzo nie spodobało się konwentowiczom.
- Reklama na portałach społecznościowych, kontakt z mediami – tu trzeba dobrze popracować.
- Mimo dobrej oferty w branży gastronomicznej zabrakło stoiska z kawą. Dla wielu uczestników, zwłaszcza twórców, bieganie po pobliskich kawiarniach to strata czasu.
- Światło na mainie było niestety nie najlepszym do obróbki zdjęć, mamy nadzieję że ze zmianą lokalizacji konwentu zmieni się scena główna.
- Dobrze było by pomyśleć nad przebieralnią dla cosplayerów. Niestety toaleta nie wchodzi w grę i nie każdy ma przyjaciół, którzy mieszkają w pobliżu ulicy Bobrowieckiej lub w hotelu na terenie konwentu.
A jakie ogólne wrażenia ma Pani Maria, która, przypominamy, odwiedziła konwent anime po raz pierwszy:
Podobały mi się rozmowy z cosplayerami, dowiedziałam się o nich wielu ciekawego: co zainspirowało ich do zainteresowania cosplayem, jak rozpoczęli tą drogę, dlaczego wybrali tą a nie inną postać itp. Rozmawialiśmy tak na luzie i ciepło… Wydarzenie było bardzo długie i bogate: okazało się interesującym nie tylko dla cosplayerów, którzy bezpośrednio w nim uczestniczyli, ale także dla ich fanów. Trochę wesoła atmosfera dodała uroczości. Od dawna chciałam odwiedzić podobny iwent.
Na koniec zespół Amanogawy dziękuje organizatorom za zaproszenie i wspaniały konwent, mamy nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się we Warszawie.
P.S. Zwyciężyła drużyna Kowai